sobota, 31 marca 2012

KissBox marzec 2012

Witajcie ostatnio w ogóle prawie mnie nie ma. Niestety mam tyle na głowie, że jak przychodzę po 15h do domu to mam ochotę iść spać, ale nie trzeba jeszcze trochę porobić. Staram się czytać Wasze posty i postaram się w ten weekend trochę nadrobić zaległości u Was.
Ten tydzień przyniósł mi kilka fajnych rzeczy, które sobie sama kupiłam(ahhh te BlogBoxy xD coś zawsze się przez nie trafi do koszyka :P) jedne w drogerii, inne przez internet. W miarę możliwości wszystkim się pochwalę, zwłaszcza z jednego jestem zadowolona, ale to już jutro Wam pokażę. Dziś zaplanowałam coś, co nie do końca mi się spodobało z wielu przyczyn. A mianowicie post o marcowym KissBoxie...
Nie spodziewałam się aż tak słabej przynajmniej dla mnie zawartości.  Ja wszystko rozumiem, że nie każdy box będzie dla nas czymś niesamowitym, ale jednak są jakieś normy, które wypadałoby przestrzegać. Min. jak długo zamierzają męczyć nas IsaDorą, która notabene "miesiąc" tego dała kompletną klapę, a w tym boxie 3 z 5 produktów są właśnie od nich, ba nawet rekompensata w postaci maskary przyszła (dostałam dwie, bo wtedy dwa boxy kupiłam).
Karteczka informacyjny (w końcu zmienili rok)
Mnie w tym małym wstępie zirytowała jeden waży element. Trzeci akapit:
"Za każdym razem dokładamy starań, aby zawartość KissBoxa POMAGAŁA odkrywać kosmetyki, których WCZEŚNIEJ NIE ZNAŁAŚ."
Jak ja mogę niby nie znać tych firm, skoro w pierwszym lepszym Rossmannie, Naturze itp. mogę znaleźć te produkty? Gdzie tu ta dbałość o klienta? Za dużo wymagany, jako klientki? Nie ma w tym pudełku ani jednego produktu, który by mógł mnie zaintrygować i którego przynajmniej ze wzroku nie kojarzyłam.
Zawartość dla mnie bardzo mało zróżnicowana, nijaka i bezwyrazowa. Ja osobiście nie przepadam za błyszczykami wolę pomadki/szminki. Nie lubię się tak lepić i wystarczy mi tych błyszczyków, które mam. A tu dostałam aż dwa takie produkty i to jeszcze jednej i tej samej firmy.
Produkty:
  1. Mleczko do demakijażu  - Gent;e Eye Make-up remover - IsaDora próbka 15ml;
    Nie przekonuje jakoś ten produkt, ale spróbuję go zużyć, bo gramaturę ma malutką.
  2. Błyszczyk Moisturizing Lipglos - IsaDora próbka 6ml;
    Kolorek całkiem ładny pewnie kiedyś go zużyję, albo spróbuję. Może mi się spodoba, nie wygląda tak źle przynajmniej lepiej niż te z wcześniejszego boxa;
  3. Błyszczyk Jelly Gloss - IsaDora pełnowymiarowy produkt 6ml;
    Ten wygląda dla mnie chyba ciekawiej niż wcześniejszy, no nic zobaczymy na razie go nie będę rozpakowywać. Produkt jest zabezpieczony folią i mam pewność, że nikt go wcześniej nie otwierał.
  4. Chusteczki brązujące - Rimmel próbka saszetka;
    Próbka jak z gazety. A sama nie używam takich cudaków, wolę naturalną opaleniznę;
  5. Modelujący róż do policzków "2 Skin" Pocket Rouge - Bell  brak informacji na produkcie odnośnie jego wagi. Prawdopodobnie to też pełnowymiarowy produkt 4,5g;
    Tego to szkoda mi już komentować, nie przepadam za produktami Bell.
Dodatkowo "rekompensata":
  • Big Bold Mascara super volumizing - IsaDora pełnowymiarowy produkt 14ml
    I chyba z tego produktu jestem najbardziej zadowolona. Wyglądają całkiem porządnie, są zabezpieczone. Zobaczymy jak się będzie sprawował. Nie wiem, czy moja bratowa będzie chętna na drugi egzemplarz :). Zobaczymy.
A o to wszystkie produkty od KissBoxa, wygląda to razem ładnie, tylko mimo wszystko nie jestem zadowolona. Na całe szczęście nie wydałam na niego 35zł tylko 25zł po starej cenie, za takie pieniądze jestem w stanie przeżyć tego boxa. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu się poprawią i tym razem będą punktualni, jeszcze nie zrezygnuję z subskrypcji, bo lubię boxy, ale kto wie jak dalej będą toczyły się ich losy...
Was już nawet nie pytam, co sądzicie o zawartości, tylko ślę buziaki i do jutra!
Lyna_sama

wtorek, 27 marca 2012

Rozwiązanie Zgaduj zgadula z Phenomé...

 
Rozwiązaniem ostatniego mini konkursu jest to, że niestety nikt w 100% nie podał poprawnej odpowiedzi. Niektóre dobrze kombinowały i byłyście blisko. Produkt jaki Wam pokazałam na zdjęciu to peeling do ciała z płatkami róż z serii Rejuvenating Rose INVIGORATING body buff.
Jeśli chodzi jak zliczałam głosy, to wszystkie odpowiedzi brałam na Waszą korzyść, więc w razie nieporozumień czemu zgodziłam się daną osobę do kręgu losującego dodać, to fakt, że tak uznałam za słuszne i to jest niepodważalne :D. W końcu to ja sponsoruję nagrody ;).
A teraz do rzeczy, z pewnością chcecie wiedzieć, które z Was mogą się cieszyć z wygranej!
Pierwszą nagrodę wygrywa! Za słowo peeling/piling
Drugą nagrodę wygrywa! Za nazwę firmy Phenomé.
Gratuluję Moje Drogie, proszę o jak najszybszy kontakt ze mną. Albo e-mail na adres podany w kontaktach, albo napisanie swojego e-maila w komentarzu pod tym postem.
A teraz to, co najważniejsze! Jaka była nagroda niespodzianka? Dowolna pomadka z MAC, tak więc kochane musicie mi napisać na jaki kolorek macie ochotę ;).
 ~~♥~~

Zdecydowanie za dużo kupuję, ale rzeczy, które cały czas używam i zużywam nawet, co po niektóre ;). Jednak kiedy codziennie się przechodzi obok takich kuszących miejsc, czasem trudno się im oprzeć. A Phenomé ostatnio króluje u mnie w zakupach pielęgnacyjnych. Z pewnością, spowodowane jest to tym, że faktycznie podobają mi się ich produkty, dobrze mi się ich używa i mają to coś w sobie.
Tym razem trafiło na organiczny peeling do ciała z płatkami róż z serii Rejuvenating Rose INVIGORATING body buff o pojemności 200ml. Przede wszystkim przypadł mi do gustu jego zapach. Tym bardziej, że jestem ogromną wielbicielką róży w kosmetykach. Zawsze mi służyła i ten zapach ojjj... kusi mnie zawsze. Kolejnym powodem był fakt, że kupiłam go w przecenia -50%, co w przypadku wysokich cen w tej firmie się opłaca moim zdaniem.
Dodatkowo dostałam gratis w postaci kremu do golenia, High Potency SOOTHUNG shaving cream, który normalnie kosztuje 69zł, a ja dostałam go gratis. Oczywiście nim zainteresuje się mój mężczyzna. Może i jego recenzja kiedyś zawita na moim blogu. Ale z pewnością będzie musiał poużywać tego produktu :D. Przy tym ma bardzo fajny składzik i może ładnie zmiękczyć i złagodzić strefę narażoną na golenie :D.
A tak dla smaczku pokaże Wam, jak prezentuje się wnętrze peelingu (na który już się trochę napatrzyłyście ;P). Uwielbiam takie smakołyki do ciała. Zdecydowanie będzie mi się dobrze używało tego produktu. Osobiście już go próbowałam na sobie, pachnie obłędnie, ale jego recenzja będzie dopiero za jakiś czas. Mimo to po pierwszym razie spełnił moje oczekiwania, a skóra była miła i nie potrzebowałam po nim dodatkowej aplikacji balsamu do ciała.
I jak trochę zaskoczone tym wszystkim? Jak podoba się Wam ten peeling? A nagrody? Warto było robić niespodziankę? ;)

poniedziałek, 26 marca 2012

Dior Addict Extreme 667 Avenue

Z lekkim opóźnieniem, ale wstawiam Wam jak prezentuje się dokładniej jedna z moich nowości pomadkowych od Diora, śliczna Dior Addict Extreme 667 Avenue. Narobiłam Wam smaczku o niej w ostatni czwartek LINK!

Starałam się jak mogłam oddać jej prawdziwy urok, czy mi się to udało sama nie wiem do końca. Bo ma dość specyficzny kolor, zważywszy na to, że jest to coś w stylu pomadko-błyszczyka. Ale utrzymuje się według mnie bardzo dobrze jak na taki preparat do upiększania naszych ust.
Jest to pomadka z kolekcji, która niedawno weszła do Sephory (według Pana, który mi o tym opowiadał) i w przeciwieństwie do Dior Addict Lipstick, którą mam nie posiada  drobinek brokatu. Co nadaje jej właśnie taki urok jaki posiada.
Naprawdę w tym egzemplarzu się zakochałam i od momentu kupienia używam jej cały czas. Rzadko mi się zdarza, bym aż tak zadurzyła się w jakimś kolorze, ale efekt jaki daje ten produkt jest świetny. W rzeczywistości prezentuje się o wiele, wiele lepiej. A kolor można ładnie stopniować. Chociaż wiadomo nie jest to pomadka nastawiona na bardzo długie utrzymywanie koloru i intensywność, wiec jak na jej warunki sprawdza się dobrze w obu przypadkach.
 
Nakłada się ją bardzo dobrze, jest miękka, co za tym idzie pewnie dość szybko ją wykończę, ale mam jeszcze w zanadrzu kilka innych propozycji, więc trochę mi przysłuży. Mimo to jest to mój faworyt w zakupowym szale pomadek.
Opakowanie
Jestem nim oczarowana, jest leciutkie, zgrabne i ciekawie, ciut inaczej niż człowiek jest przygotowany na to skonstruowane. Moim zdaniem to wielki plus. Ja osobiście zwracam ogromną uwagę jak mam zaprezentowany produkt, oraz w czym go trzymam. Jestem estetką i zwracam dużą uwagę na to. A tutaj wszystkie moje pragnienia zostały zaspokojone pod tym względem. Podoba mi się fakt, że opakowanie ma inny kolor względem normalnych linii, taki kobiecy, wręcz lekko drapieżny. Ojjj zdecydowanie dla mnie :D. A przy tym czuje się taki luksus, a my kobiety chyba lubimy to uczucie :).
Według mnie również dobrze chroni produkt i w sumie nie mam się do czego przyczepić. Podoba mi się odgłos zamykania. Jest inny niż np. w Chanel, ale również fajny. Jest też większa niż wcześniejsze pomadki jakie miałam, ale w ogóle mi to nie przeszkadza i tak prezentuje się poręcznie.
Pomadkę dobrze się wyjmuje i wkłada z powrotem, według mnie istnieje małe prawdopodobieństwo by się otworzyła. A jeśli chodzi o rysowanie opakowania to trudno mi coś w tej kwestii jeszcze powiedzieć :).
W cieniu
W słońcu

Trwałość, działanie, aplikacja
Według mnie utrzymuje się naprawdę całkiem dobrze. Sam kolor utrzymuje się jakieś ok. 4h, zjedzona jest co najwyżej ta poświata błyszczyka. Schodzi raczej równomiernie, przynajmniej nie zauważyłam przez te kilka dni, bym miała jakieś prześwity na ustach.
Nie zbiera się ani w kącikach, ani też w innych miejscach  na ustach, nie rozwarstwia się. Pod kwestią trwałości sprawdza się dobrze przynajmniej u mnie.
Nie wysusza ust przede wszystkim, wręcz przeciwnie mam wrażenie, że są one przyjemnie miękkie i delikatne i z chęcią aplikuję ją na usta. Robię to raczej bezpośrednio chyba raz zdarzyło mi się użyć pędzelka.
Jeśli chodzi o samą aplikację to jest ona bardzo miła, nie miałam żadnych problemów. Produkt nakłada się banalnie łatwo i szybko, wystarczy tylko poprawić się, co kilka godzin, ale to normalne. Ja lubię to robić w ciągu dnia.
W słońcu i z bliska.
Swatche
Sam kolor to dla mnie połączenie jednocześnie różu i czerwieni. W takich odcieniach moje usta czują się najlepiej, bo same z natury raczej w tą tonację idą. Naprawdę ogromnie trudno mi się ją fotografowało. Zdecydowanie muszę sobie jak nazbieram pieniądze kupić lepszy aparat =.=.
Efekt na ustach, starałam się jak mogłam, ale wszędzie w weekend było tak słonecznie, że trudno było mi dokładnie uchwycić kolor, bo wszystko się odbijało. Jednak wydaje mi się, że w miarę uchwyciłam jej czar. Chociaż jak spoglądam w lustro podoba mi się znacznie bardziej :).
I jak Wam się podoba efekt? Ja szaleję ostatnio za tą szminką i nawet kilka pochwał za nią zebrałam kiedy zdobiła moje usta.
Naprawdę nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się ona spodoba i będę z niej aż tak zadowolona, a jednak można sprostać swoim oczekiwaniom. Jestem zadowolona, że posłuchałam się miłego Pana, który sam mi dobrał kolorek. Pasuje do urody, jak i mojej osobowości, dobrze się w niej czuje. Czyli tak jak powinno być. A do tego opakowanie jest prześliczne. Same spójrzcie niżej :).
Nie uważacie, że słodko ze sobą wyglądają? :)
 Przypominam też, o ciągle trwającym małym rozdaniu! A raczej konkursiku!
Zapraszam do zabawy! Czas do jutra!
Buziaki Lyna_sama!

sobota, 24 marca 2012

Zgaduj zgadula z nagrodami....

Kochane moje Drogie mam dla Was małą zagadkę :), za którą będzie mała nagroda w postaci niespodzianki(w końcu je lubimy najbardziej), której Wam nie zdradzę. Wszystkie osoby, które zgadną, co to jest wezmą udział w małym losowaniu i wygra spośród nich jedna osoba. Druga osoba, która może wygrać to ta, która odgadnie nazwę firmy skąd pochodzi ten produkt i zasada taka sama losuję spośród poprawnych odpowiedzi.
W konkursie mogą brać tylko osoby będące obserwatorami mojego bloga ;).
Zasady, krótkie i zwięzłe! Cała zabawa trwa do wtorku 27.03.2012r.! do godziny 18:00.
Powodzenia i zapraszam do zabawy :).
Zapraszam do zabawy!

fenjal INTENSIVE Body Milk

Przychodzę do Was dziś jednak z innym postem niż planowałam. Pokazanie szminki niestety przekładam na jutro. Musiałam zrobić kilka istotnych spraw i nie zdążyłam uwiecznić pomadki odpowiednio. Ale mam za to mała recenzję innego produktu, który możliwe, że znacie ;). Zapraszam!
W styczniowym KissBoxie do przetestowania dostałam produkt firmy fenjal mianowicie INTENSIVE Body Milk. Nigdy wcześniej nie miałam z tą marką nic wspólnego, ale podobno można ją znaleźć w Rossmannie. Już od chwili kiedy na niego spojrzałam wyglądał całkiem sympatycznie. Spodobało mi się opakowanie, taka niby nie pozorna buteleczka, ale jednak ma coś w sobie intrygującego. Może to przez tą "talię"? Tak, czy inaczej miałam ogromną chrapkę, aby wypróbować ten produkt. I jestem z niego zadowolona.
Ilość produktu: 30ml
Uważam, że jest to całkiem odpowiednia ilość do sprawdzenia akurat tego produktu. Jest on wydajny, więc wystarczył mi na kilka razy. Całkiem mi się nawet spodobał. Tym bardziej, że moje ciało nie potrzebuje aż takiego nawilżenia i tego typu produktów, aby nałożyć na całe ciało nie muszę zużywać w hurtowych ilościach :).
Jedyna rzecz, która mi się średnio w nim podobała to fakt, że zawartość nie chciała wyjść z początku, a przy końcu ciężko już ją otworzyć, pozostaje tylko rozciąć i wyciągnąć wszystko to dna paluchem.
Składniki: no parabens jak głosi w tabelce ;)
Opis w innych językach :):
Konsystencja, nakładanie, wchłanianie
Jak to balsam na zdjęciach dobrze można zobaczyć jakiego typu jest on. Jest jednocześnie lekki, ale też dobrze można go rozsmarować, że na skórze przez chwilę pojawia się biała warstwa, którą wcieramy. Po zastosowaniu nie ma już białej poświaty. Jednocześnie nie zostawia tłustej warstwy na powierzchni.
Rozsmarowuje się dobrze i wsiąka prawie od razu pozostawiając przyjemną w dotyku skórę. Tym samym jego konsystencja i wchłanianie bardzo mi odpowiada. Nie musiałam praktycznie czekać, aby założyć coś na siebie. Nie brudzi i nie tłuści ubrań.
Działanie
Byłam bardzo zadowolona z uczucia jakie czułam na ciele po użyciu tego produktu. Naprawdę nie spodziewałam się, że przypadnie mi aż tak bardzo do gustu. Ma przyjemny delikatny zapach, lubię takie, bo jest dość neutralny i perfumy później na takim dobrze się utrzymują. Nie wysuszał, wręcz przeciwnie porządnie nawilżył skórę i zobaczyłam, że wygląda znacznie lepiej, mimo że na ogół nie mam problemu z wysuszonym ciałem.
Działanie naprawdę mnie zachęca bym kupiła większe opakowanie, ale to dopiero kiedy zużyję, to co mam, a nie jest to do końca takie proste. Mimo to, nie chcę aby kolejny produkt leżał nieużywany. Jednak jedno wiem, na bank o nim nie zapomnę.
Miałam też wrażenie, że skóra jest jakby bardziej miękka i sprężysta, a przy tym pachniała świeżo lubię takie tonacje zapachowe bardzo neutralne, na nich dobrze trzymają się perfumy :).
Ocena: 8/10 Jestem zachęcona tym produktem. Z chęcią wypróbowałabym większe opakowanie. Możliwe, że skuszę się na kolejny produkt tej marki. Ale nie wiem kiedy dokładnie, bo na razie mam kilka produktów do ciała, które chcę wykończyć. Mimo to fenjal pozostawił na sobie dobre wspomnienie.

A Wam kochane jak się spodobał ten produkt z KissBoxa? Jesteście z niego zadowolone? Chociaż z tego, co pamiętam niewiele kobiet dostało akurat tą wersję z tym produktem :).

czwartek, 22 marca 2012

Zakupy: Dior Addict Extreme 667 Avenue

 
Ostatnio jestem tak zapracowana,  że kochane wybaczcie mi, że nie mam czasu wchodzić na wasze blogi i komentować, staram się chociaż czytać. Jednak tyle na głowie mam w związku ze studiami, że czasem nie wiem jak się nazywam ;). Mam nadzieję, że mi wybaczycie, a przy tym wesprzecie :).
W związku z napiętym postanowiłam sobie na trochę rozpieszczania, a tyle fajnych rzeczy kusi i kusi....
Dziś w Złotych Tarasach weszła nowa kolekcja pomadek Diora (przynajmniej tak mówiła miły Pan. który mi doradzał, i faktycznie cześć pomadek była praktycznie nietknięta), a dokładniej Dior Addict Extreme ja dla siebie wybrałam kolor 667 Avenue.
Ostatnio jestem oczarowana produktami do ust Diora i w końcu muszę się zebrać i Wam wszystko pokazać. Z serii Addict posiadam jeszcze jeden kolor, który już jest moim ulubieńcem. Postaram się wszystko pięknie obfotografować w weekend, to praktycznie jedyny czas, kiedy mogę się tym na spokojnie zająć. Dziś pokazuję Wam lekki przedsmak. Już ją próbowałam i kolor prezentuje się intrygująco, jak również kusząco, coś fantastycznego.
Podoba się?
Miałyście do czynienia z tymi pomadkami? Jak wrażenia?  
Jedno wiem, mają fantastyczne opakowanie i pięknie podkreślają urodę.
Buziaki!
A tu jeszcze nietknięta mrrr...

wtorek, 20 marca 2012

Kolekcja: Moje pędzle 3cz. do podkładu

Zdecydowałam się wrócić do tematu pędzli i pokazać Wam dwa kolejne jakie posiadam. Tym razem oba do podkładu (chociaż jeden używam również do innych makijażowych spraw - zależy od humoru). Ogółem, mimo że od początku listopada moją kosmetyczką i porannym nakładaniem podkładu zawładnął Beauty Blender to mimo wszystko do nich wracam, zwłaszcza teraz kiedy kupiłam sobie ostatnio taką małą rzecz z Bobbi Browna ;P, ale o tym innym razem. Oba pędzle lubię i są naprawdę dobrej jakości.

Pierwszy z nich to pędzel MAC skunksik 187 napis trochę się starł, bo za późno wpadłam na pomysł, aby pomalować napis lakierem do paznokci. 
Jest to pędzel wielofunkcyjny, ja używałam go przede wszystkim do płynnego podkładu, świetnie sobie radzi z Guerlain Lingerie de Peau, Guerlain Parure Aqua, MAC Studio Sculpt, Estee Lauder Double Wear i jednym z podkładów Clinique. Nakładałam nim również puder też się sprawdził dał bardzo delikatny efekt. A róż nim nakładany wygląda jakbym lekko musnęła policzki - bardzo naturalny wygląd. Jestem bardzo zadowolona z tego produktu. Miał jeden początkowy minus bardzo gubił przez pierwszy tydzień włosy, ale potem kiedy już miały wypaść te włosy, co powinny. Jednak po tym okresie nie miałam z nim żadnych problemów, czyści się fantastycznie. Doraźnie używam płynu MAC do czyszczenia pędzli i wszystko schodzi, ale lubię go również często doraźnie czyścić zwłaszcza po podkładach. Schnie stosunkowo szybko. Ostatnio wrócił do łask :P i zabieram go ze sobą nawet na weekend.
Efekt jaki uzyskuje się tym pędzlem jest naturalny, przyjemny i każdy podkład jaki nim nakładałam prezentował się bez efektu maski, nie robił mi smug, ale to też kwestia przyzwyczajenia się do nakładania go pędzlem. Zauważyłam też, że używając go zużywam bardzo mało produktu, zdecydowanie mniej niż palcami (tej metody ostatnio bardzo nie lubię), jedynie później dłonią wklepuję wszystko ;). Takie przyzwyczajenie.
Ma bardzo wygodną rączkę między drewnem, a naszą srebrną częścią nic się nie rusza, brak z nią jakichkolwiek problemów. Wątpię, by zamierzał się mi rozlecieć kiedyś. Suszę go w brushguards wtedy mam 100%, że nic mu się nie dzieje i jest bezpieczny, bo nie da się ukryć to dość duży wydatek. Według mnie jest całkiem leciutki i płynnie się go używa ;).
Pędzel jest typu Duo Fibre. Wykonany z dwóch rodzajów włosia syntetycznego(biała cześć) i naturalnego koziego(czarna część).

Tu mi faktycznie skunksa przypomina :D
Jest mięciutki ma się nim ochotę miziać twarz cały czas :). Naprawdę miękkie, przyjemne włosi ani razu mnie nie podrażnił. Za to ogromny plus. Uwielbiam takie pędzle wtedy przyjemnie mi się ich używa i jestem z nich zadowolona. Bo przecież żadna nie chce czuć na twarzy małych szpikulców :).
Ocena: 9/10 Minu za cenę i początkową sporą utratę włosia.

Drugim pędzlem jaki mam do podkładu jest pędzel Kozłowski CB100 16mm. Podstawowy błąd jaki zrobiłam to wybrałam zbyt wąski 20mm byłoby lepsze, ale trudno. Niestety nakładanie nim całej twarzy jest mozolnym zajęciem, wiec rzadko to nim robię, raczej prędzej nakładam i np. Beauty Blenderem rozcieram, wtedy jajeczko mniej chłonie podkładu i łatwiej je wyczyścić, albo po prostu jest mi też tak wygodniej ;). Pędzel ten jest bardziej precyzyjny i fajnie można nim ogarnąć okolice nosa, brodę i oczodół. Zdarzało mi się nakładać nim też korektor pod oczami, bądź na inne partie w tej kwestii sprawdza się wyśmienicie. Jest mięciutki w dotyku i nie podrażnia skóry.
Ogółem jestem z niego zadowolona czasem mam manię jego używania, czasem leży bezużytecznie ;). Jeśli chodzi o jego czyszczenie to podkład i korektor schodzi dobrze, jedyny problem, to ciężko go wydostać z wnętrza pędzelka i tutaj trudno go doczyścić. Może wy macie jakieś sposoby? Z chęcią bym jakiś poznała ;).
"Płaski, ułożony owalnie, ze sprężystego włosia nylonowego Racoon; ułatwia równomierne rozprowadzenie podkładu" Tyle przeczytamy o nim u producenta Kozłowski
Ocena: 8/10

Ogółem jeśli miałabym porównać jakoś obu tych pędzli wygrywa MAC :).
Ma bardziej delikatne włosie, lepiej wykonany. Ale jest to moja prywatna ocena.


A wy jakie macie ulubione pędzle do podkładu? Teraz Wasza kolej chwalcie się :D.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...