sobota, 31 grudnia 2011

Sylwestrer i Nowy Rok 2012!!!

Źródło: Google nie pamiętam jaka strona dokładnie :)


W związku z tym, że dziś Sylwester chciałabym wam złożyć życzenia i zrobić małą zapowiedź. W najbliższym czasie zorganizuję noworoczne rozdanie, ale nie powiem dokładnie kiedy będzie i oczywiście tajemnicą są również nagrody ;). Jednak mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu. Starałam się je odpowiednio dobrać i powinny Was zainteresować. To tyle z małej zapowiedzi ;).

Mam również do Was pytanie, czy podoba wam się aktualny wygląd bloga, co też powinnam zmienić. Mam w planie zrobić jakiś ładny nagłówek. A jak reszta? Czy jest on pisany czytelnie? Z chęcią bym się czegoś na ten temat dowiedziała :).

A teraz przechodzę, do sedna sprawy.

Życzę wszystkim udanej zabawy, wspaniałych z niej wspomnień, dużo tańca, trochę alkoholu, ale nie tyle by chodzić po ścianach. Mam nadzieję, że spędzicie go w miłej przyjacielskiej atmosferze. Na Nowy Rok, życzę przede wszystkim zdrowia, wytrwałości i radości, oby ten 2012rok był dla was znacznie lepszy niż 2011, który już mija :). Dużo pozytywnej energii!!! 

Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!!!
♫♪  Wasza Lyna_sama  ♪♫


czwartek, 29 grudnia 2011

O makijażu Bobbi Brown i Taylor Chang-Babaian - literatura

Zapewne niektóre z was mają już obie książki w swoich łapkach i większość wie, że obie są świetne, ale nie mogłam się nie powstrzymać, by swoich nie zaprezentować. Czasem trzeba się trochę pochwalić czymś co się bardzo podoba ;).
Tuż przed Mikołajkami (szmat czasu temu =P)zafundowałam sobie mały prezent korzystając z promocji jaką dała możliwość nieesia25 na swoim blogu Agi's Boutique (-35% zniżka obowiązuje do Gwiazdki). Skorzystałam z rabatu i trafiły w moje łapki dwie świetnie książki:
  • BOBBI BROWN PERFEKCYJNY MAKIJAŻ
  • Stylowy makijaż oczu - Taylor Chang-Babaian

Obie genialne i pouczające, wiele się z nich z pewnością dowiedziałam, bo nie jestem profesjonalistką w tym fachu. Ba! Dużo mi do kogoś takiego brakuje, raczej po prostu lubię makijaż, kosmetyki i ten cały magiczny świat.
Lubię uczyć się czegoś nowego, a te książki zdecydowanie pozwolą mi na rozwój. Wcześniej brakowało u nas w Polsce podobnej literatury, z pewnością będzie robiło się takich pozycji coraz to więcej.

Nie jest to żadna recenzja tych książek, można ich znaleźć multum w internecie, ale warto zaznaczyć, że są one pomocne. Uważam, że warto się nimi chociaż zainteresować. Dlatego nie będę pokazywała co jest w środku, ani tego omawiała. Warto po prostu samemu cieszyć się zawartością tych książek. W każdej znajdziemy podstawy, jak i informacje, dla tych z was, które zajmują się makijażem i kosmetyką na co dzień.
Widziałam Bobbi dostępną w Empiku i dobrze, że wtedy jej nie kupiłam, bo za praktycznie za tę samą cenę mam dwie :D.

Podsumowując jestem ogromnie zadowolona, że miałam możliwość kupienia obu tak tanio i każdemu z czystym sercem mogę je polecić :). Idealna na prezenty dla kobiet i wszystko, co tylko możliwe. Bardzo dobre rady i cieszę się, że je mam :).

☃☄ ☃☄ ☃☄ ☃☄ ☃☄ ☃☄ ☃☄

Przyszedł również do mnie lakier, jaki wygrałam w konkursie organizowanym przez Wyznania Kosmetoholiczki, oczywiście jak tylko będę miała możliwość obfotografowania moich paznokci nim umalowanych, jak i samej buteleczki, czym prędzej wstawię wszystko na bloga. Dziękuję za tak miłą niespodziankę jaka mnie spotkała - bardzo miło jest czasem coś wygrać :). Kolorek jest prześliczny.
Zdjęcie ze strony Wyznania Kosmetoholiczki w ramach pokazania jaki to cudny kolor :)

Pozdrawiam Lyna_sama!

wtorek, 27 grudnia 2011

Maseczka Zamian Pore minimizing Gold Cacao Pack

Znalazłam w swoich zbiorkach kilka zdjęć, które idealnie nadają się na małe recenzje. Tym bardziej, że jest to produkt godny uwagi, który stosuję w miarę możliwości regularnie i wiem, że na pewno mnie nie zawiedzie. Jest to moje pierwsze opakowanie, ale z pewnością nie ostatnie, mimo że uwielbiam próbować coraz to nowe produkty. To jednak ten ma wiele zalet, o których z czystą przyjemnością wam wspomnę.
Moje pierwsze opakowanie (i jedyne jakie mam ;)) zakupiłam na eBayu po według mnie dobrej cenie 43,56zł (specjalnie sprawdziłam :P). Moim zdaniem całkowicie dobrze wydałam te pieniądze. Produkt spełnił moje oczekiwania. Jest poręczny i z czystą przyjemnością go używam.
Skład
Główne składniki to kakao (puder) oraz złoto - czyli to co kobieta lubi najbardziej, prócz tego w składzie znajdziemy kwasy AHA, kwas hialuronowy, koenzym Q10, wyciag z aloesu, roślinny kolagen.
To maska typowo regenerująca, oczyszczająca i zmniejszająca pory.
Zapach
To chyba podczas nakładania i trwania w maseczce największa zaleta tego produktu. Jest on całkowicie fantastyczny! Tak jak zapewniał product to kakao (moja mała czekoladka!). Od razu da się wyczuć właśnie ten zapach. Aż ma się ochotę ją zjeść, chociaż rozum mówi, że przecież to maseczka. Nie próbowałam jej w smaku ;).
Zapach jest bardzo trwały. Unosi się podczas trzymania na buzi maseczki, jak i po jej spłukaniu. Czuję się rozpieszczona przyjemną wonią. Nawet zdarza mi się drażnić tym mojego chłopaka, który uwielbia (jak i ja) słodkości, ale czekoladę wyjątkowo. Drażni go, że nie może jej zjeść :P.
Opakowanie
Produkt przyszedł do mnie solidnie opakowany, a sama maseczka zabezpieczona była papierkiem takim jak przy pastach do zębów, tym samym miałam całkowitą pewność, że nikt wcześniej jej nie używał i produkt, który do mnie przyszedł był nowy. Aplikatorem jest tubka i moim zdaniem to idealne opakowanie do tego produktu. Jeszcze nie miałam wrażenia, że wylałam więcej produktu niż potrzebowałam. Jest solidne i z pewnością nie ulegnie zniszczeniu, a przy tym będę mogła spokojnie, na sam koniec rozciąć opakowanie i starczy mi na jeszcze jedną aplikację. 
W środku samej masy półpłynnej-pół stałej jest, aż 150g. Moim zdaniem jest to wystarczająca ilość na długi okres czasu. Ja ją używam raz na tydzień i jak na razie za wiele mi jej nie ubywa, może też dlatego w jaki sposób ją nakładam, ale ja po prostu nie lubię mieć na sobie nie wiadomo jakiej ilości produktu, nawet do pielęgnacji.
Tutaj nie widać zbytnio drobinek, ale mogę poświadczyć, że są one widoczne gołym okiem, po prostu przy tym świetle nie było ich widać
Aplikacja i konsystencja
Maseczkę nakłada się błyskawicznie z początku jak ktoś nie jest przyzwyczajony do koloru brązowego może czuć się brudnym, ale zapach maseczki całkowicie temu przeczy. Bardzo szybko można ją użyć, nie trzeba nic ze sobą mieszać i mimo że uwielbiam glinki i maseczki, które robi się samemu to uważam, że nie zawsze jest czas by móc się tym zająć, a jest jakieś wyjście. Wtedy zawsze lubię przed kąpielą nałożyć na buzię maseczkę i ją ożywić, ta w nagłych sytuacjach sprawdza się świetnie.
Masa zawiera w sobie małe drobinki złota, które mają również wpłynąć, na działanie tej maseczki na skórę.
Po aplikacji czułam, że moja skóra jest gładka, przyjemna w dotyku i przede wszystkim odpowiednio nawilżona i uspokojona.Tak jest za każdym razem :D.

Nie wiem jak sprawdza się przy problemach z przebarwieniami, bo takich nie posiadam, ale przy mojej trudne mieszanej cerze, z wieloma skłonnościami przetłuszczaniem się w strefie T i wysuszaniem, w niektórych częściach radzi sobie bardzo dobrze. Jej aplikacja pomaga też w uspokojeniu rumieńców na policzkach. Wydaje mi się, że zmniejszył mi się też odrobinę pory, ale tutaj nie wymagałam wielkiej rewelacji. Nie mam też żadnych blizn potrądzikowych, czy innych by zauważyć zmiany.

To obiecuje nam producent, moim zdaniem ciut przesadzone zdjęcia :), ale to normalne.
Źródło Google

Plusy
+konsystencja - bardzo łatko jest ją nałożyć, płynnie się rozciera;
+moim zdaniem szybko można ją spłukać z buzi i nie zostawia brudnych plam, mimo że jest barwy brązowej;
+bardzo ładnie pachnie czekoladą i ma w sobie miłe złote drobinki;
+efekty, jakie zostawia na twarzy czyli oczyszczoną i gładką buzię po prostu uwielbiam;
+nie wysusza, tylko tak jak powinno być nawilża;
+łatwa w usunięciu z twarzy;
+głaska przyjemna w dotyku skóra :);
+nie wysycha na buzi za szybko, przez to nie napina jej, jeśli ciut się wysuszy wystarczy zmoczyć dłoń i przyłożyć do buzi lub spryskać hydrolatem, bądź wodą termalną;
+widzę, że moja skóra po dłuższym czasie jej stosowania, jest bardziej sprężysta i milsza w dotyku.
Minusy
-dostępność (widziałam ją tylko i wyłącznie na eBayu);
-dla wrażliwców brązowe palce ;), ale mnie to nie przeszkadza, ponieważ bardzo łatwo się zmywa;
-fakt, że nie można jej zjeść!
Czy kupię go ponownie?
Oczywiście, że tak
Ocena: 9/10
Za słabą dostępność, mimo że na dostawę nie czekałam tak długo, to jednak nie można jej wcześniej nigdzie wypróbować i zobaczyć, czy odpowiada. Małe ryzyko :/

☃☄ ☃☄ ☃☄ ☃☄ ☃☄ ☃☄ ☃☄

Wspomnę też, że do 31 grudnia w Sephorze jest 30% rabat na wszystkie produkty do makijażu!!!
Polecam!

Źródło: Google

niedziela, 25 grudnia 2011

Wesołych Świat 2011!

LINK!
 ☃☄
Witam, was dziś tylko i wyłącznie życzenia świąteczne. Niestety nie wiem jak w najbliższym czasie będzie z recenzjami. Wzięłam z mieszkania aparat, ale gapa zapomniałam kabelka do niego, abym mogła wstawić zdjęcia do komputera i nieświadoma dziś robiłam tonę zdjęć wszystkiego i niestety nie mogę wam pokazać mojej choinki i ozdób. Ale nadrobię to w podsumowaniu świąt i dni wolnych ;).

☃☄☆

Poniżej prezentuję wam zdjęcie zrobione telefonem mojego stroika jaki wykonałam na święta :D. W rzeczywistości wygląda on znacznie lepiej, ale mam nadzieję, że chociaż tyle przybliży wam moją świąteczną atmosferę :).

Został ciut uzupełniony i posypany cynamonem i imbirem, bo zdjęcie wykonane było w tamtym tygodniu ;)
 A teraz przechodzę do sedna sprawy!


☃☄

Życzę wam spokojnych Wesołych Świat, abyście wszyscy mogli odpocząć, 
spędzić czas z rodziną, nabrać sił na dalszą pracę.
Powodzenia w życiu, radości i pomyślności, żeby Wam się układało tak jakbyście sobie tego wymarzyli.
A i wszystkim duuuużo, duuuuużo zdrówka, miłości i UŚMIECHU!
Z całego mojego serducha składam Wam najszczersze życzenia i pozdrawiam!
Lyna_sama

☃☄☆

A tu mały bonusik ;) Zrób sobie choinkę!

wtorek, 20 grudnia 2011

MAC Metal-X Cream Shadow Palladium

Patrząc na kolekcję MAC, którą dostrzegłam nie mogłam się powstrzymać, by nie kupić chociaż jednego cienia. Zainteresowała mnie bardzo ich wygląd, struktura i faktura. Oraz fakt, że mogą być wielofunkcyjne jako np. rozświetlacz. Samego cienia jest stosunkowo dużo 2,5g. Jak na razie niewielka ilość wystarcza bym mogła spokojnie pokryć całą powiekę.
Opakowanie typowe dla MAC, jednak uwielbiam je. Są eleganckie, lekkie i jeszcze nigdy mimo upadków nie uległy zniszczeniu. Zmieści się do torebki ;). A przy tym jak mi się kiedyś skoczy, dołączy do pudełek na wymianę za pomadkę :D.
Tak prezentuje się tył:
 
Kolor sama do końca nie mogę zidentyfikować jego barwy. Na zdjęciach wygląda na srebrny, ale nie jest on zupełnie taki, ma drobinki jakby złote. Zależy to w dużej mierze od światła, dlatego dość trudno było mi zrobić zdjęcia, które idealnie będą obrazować jego wygląd. Ma w sobie małe drobinki, moim zdaniem idealnie sprawdzi się np. na Sylwestra, a przynajmniej jako podkład pod ciemniejsze kolory :).
Trwałość
Moim zdaniem są dość trwałe, nie używałam ich bez bazy (rzadko kiedy jej nie używam jesli maluję oczy) i z MAC Paints i z bazą Too Faced, w obu przypadkach sprawdził się doskonale, idealnie wygląda jako rozświetlenie w kąciku oka. Moim zdaniem ładnie prezentuje się na powiece.


Swatche
Ciężko było je uzyskać, ale z wielu zdjęć moim zdaniem te dwa najlepiej obrazują jego barwę i zróżnicowanie kolorystyczne jakie daje.

Czy kupię go ponownie?
W sumie zastanawiam się nad innym kolorem, ale raczej nie skuszę się na niego. Żaden inny aż tak bardzo mi się nie spodobał jak ten. Kto wie, ale raczej wolę zostawić pieniądze i przeznaczyć je na coś innego :).

Ocena: 8,5/10
W sumie zastanawiam Jestem zadowolona, ale też nie zachwycona, uważam to za dobry produkt i cieszę się, że jest u mnie w kosmetyczce.

U mnie na razie przygotowania do świąt powoli i załatwianie spraw na uczelni, dość dużo roboty, ale też znalazłam wczoraj czas na trochę przyjemności. Makijaż w Estee Lauder, aktualnie w centrum Arkadia (Warszawa) jest ich stoisko i do 23 grudnia można wykonywać makijaże :). Ale o tym jak to się obkupiłam napiszę w innym poście, mam nadzieję, że jeszcze uda mi się w tym tygodniu ładnie wszystko obfotografować :).
Pozdrawiam!

niedziela, 18 grudnia 2011

TAG: Kosmetyczne zachwyty 2011

Zostałam otagowana przez swirrruska
Oto zasady:
1. Napisz skąd tag trafił do Ciebie.
2. Podaj 5 produktów, które zachwyciły Cię w 2011 roku.
3. Napisz dlaczego właśnie one.
4. Nominuj 5 blogerek, których zachwyty chcesz poznać.
 
Powiem szczerze, że przy dokładniejszym przemyśleniu tematu było mi spod tylu produktów, które używam trudno wybrać tylko pięć, które były moimi zachwytami 2011 roku (zbyt mała ilość). A chciałam wybrać naprawdę moje ulubione produkty, bez których nie wyobrażam sobie mojej kosmetyczki i poranków.

1. Beauty Blender
Nie mogłam nie umieścić mojego faworyta. Jest to temat dość sporny ostatnio. Ale dla mnie to mój całkowity faworyt. Jestem z niego zadowolona, pomaga mi w makijażu i ułatwia poranne problemy ze wstawaniem. Mogę sobie ciut przysnąć przy nakładaniu podkładu, a i tak wiem, że dzięki tej gąbeczce nie będzie smug :).
Zdjęcie na dole prezentuje jak mój BB wygląda po 1,5miesięcznym stosowaniu.

2. Clinique Redness Solutions Instant Relief Mineral Pressed Powder
To zdecydowanie jeden z najlepszych produktów, jakie udało mi się kupić. Całkowicie spełnił moje oczekiwania już od pierwszego użycia, ale nie będę mówiła o nim, aż tak dokładnie, bo chciałabym w niedługim czasie zamieścić posta o nim :). Mam nadzieję, że jego recenzja przypadnie wam do gustu.

3. MAC Paints Untitled
Pisałam już na jego temat na swoim blogu LINK! uwielbiam go w całej okazałości, konsystencję, trwałość po prostu jest to mój nr. 1, mimo że aktualnie wymieniłam go na bazę Too Faced (nadal sprawdzam).
Jeden z lepszych moich zakupów w MAC, które po części były wtedy przypadkiem :D. Czasem warto kupić coś instynktownie.











4. Moduły marki Fred Farrugia tutaj nie muszę komentować, bo wszystko będzie opisane w seriach postów na temat tej marki, ale jej składniki mnie oczarowały :D. LINK FF!

5. Moja paletka MAC, której zawartości jeszcze nie będę zdradzać ;)
Uwielbiam każdy z cieni, były one skrupulatnie dobrane przeze mnie, używam ich praktycznie codziennie i ciągle mnie zachwycają, co mogę nimi zrobić. Zdecydowanie są moimi zachwytami nie tylko tego roku :).



Z pewnością wiele rzeczy umieściłabym jeszcze w tych zachwytach. Wszystkie moje pędzle, meteoryty, moje produkty do ujarzmiania brwi i inne kosmetyki, które uwielbiam, bo jest ich naprawdę dużo.

Nie będę tagować, więc zapraszam do wykorzystania taga przez tych, którzy go jeszcze nie zrobili :D.
Pozdrawiam Serdecznie!

sobota, 17 grudnia 2011

Carmex moisture Plus Pink

Carmex moisture Plus ultranawilżający balsam do ust w kolorze, jak mówi opakowanie "transparentny odcień różowy". Od razu wiedziałam, że pink, to nie do końca ten kolor jaki mi odpowiada, ale zdecydowałam, że muszę coś zmienić (był tylko jeden odcień do wyboru na półce:D). Jednak jak się okazało nie jest to intensywny kolor i dość ładnie prezentuje się na ustach. Chociaż początkowo, jak spojrzałam na kolor pomadki praktycznie spadłam z krzesła ;).
Zdjęcia robione były wieczorem z aparatu w telefonie, więc nie do końca idealne, ale i tak jestem dumna ze swojej komórki, że aż tak ładnie zaprezentowała produkt! (zapomniałam z mieszkania aparatu, a jestem teraz u rodziców - gapa!).


Tak prezentuje się skład. Moim zdaniem nie jest źle, jest kilka składników, które są warte uwagi. Tj.masło shea, aloes i witamina E, a przy tym chroni przed słońcem nasze usteczka SPF 15!
Starałam się pokazać jak prezentuje się na dłoni, kolor nie jest bardzo widoczny, ale przy nakładaniu na usta większej ilości faktycznie widać odcień, który podbija kolor. Na całe szczęście nie mam intensywnie różowych ust ;). Daje raczej efekt błyszczyka niżeli koloru, ale taka opcja odpowiada mi, w sumie jak kupowałam ten produkt, właśnie o to mi chodziło.

Podsumowanie!
Uważam, że produkt jest dobry, ale raczej drugi raz go nie kupię(wygląda na dość wydajny, ale trudno ocenić w moim przypadku, bo nie używam go codziennie), ale na pewno skończę. Jest mniej nawilżający niż Carmex w słoiczku, czy sztyfcie. Przynajmniej moje usta mają takie odczucia. Trochę jakoś smak mi nie pasował, ale po chwili się przyzwyczaiła, i teraz kompletnie mi to nie przeszkadza.

czwartek, 15 grudnia 2011

Avon cienie do powiek w kredce

Ostatnio przeglądałam katalog Avon, bardzo dawno nie miałam styczności z tą firmą. Kiedyś jak byłam młodsza, tak jak wszystkie moje koleżanki uwielbiałyśmy przeglądać tą firmę, z czasem ta pasja mijała tym bardziej, że okazywało się, że większość produktów mi nie pasowała. Na wielu filmikach i blogach widziałam też recenzję kredki żelowej Avon superSHOCK, ale jak na razie nie miałam okazji jej nabyć, za to zainteresowałam się cieniami w kredce. Nigdy takich nie posiadałam i byłam bardzo ciekawa, czy to w ogóle się sprawdzi. W poprzednim katalogu była zniżka i kupiła je taniej, a aktualnym wychodzą chyba już ostatni raz.

Posiadam dwie z trzech (te co nie mam to odcienie szarego) cieni w kredce Avon superSHOCK:

  1. Chocolate Melt - Cream Dream
  2. Princess Pink - Royal Velvet


Z początku sama nie wiedziałam jak się za nie zabrać. Nie posiadałam takiego produktu. Jednak jak się okazało nie było to takie trudne, jak na samym początku myślałam. Dość prosto rozprowadza się na powiece,nie jest to może taki produkt jak zwykły cień, który możemy tak naprawdę ładnie modelować według swojego zdania, ale moim zdaniem z pewnością nie raz ich użyję.
Są miękkie, mają intensywne kolory, które na powiece wyglądają tak samo jak na mojej dłoni, ładnie podkreślają kontur oka. Jestem w sumie z nich zadowolona. Ale jest ale... Niezbyt dobrze współpracują z moimi powiekami, które są wymagającym przeciwnikiem (taka budowa oka i przy tym dość tłuste powieki). Już po jakimś czasie (nie mogę określić dokładnie) zaczynają się zbierać w załamaniach powieki, wystarczy przetrzeć palcem i jest lepiej. Na co dzień przy mało wymagających warunkach dobrze się sprawuje, jasne kolory idealnie pasują do kącika oczu. Używałam jej też jako kredki i przy tym również prezentowała się ciekawie. Ciekawy produkt :).




 A tutaj Swatche:


Na tym chyba wyraźniej jednak widać jak prezentują się kolory :)


Plusy:
+wydajny;
+bardzo ładne kolory;
+intensywne odcienie, które będę pasowały wielu osobom.
Minusy:
-na moich powiekach nie utrzymują się zbyt długo, rolują się;
-nie nakłada się aż tak szybko jak zwykle cienie, trzeba się przyzwyczaić do tego typu aplikacji; 
-z początku podrażniłam sobie oko za mocno naciskając kredką powiekę, ale więcej razy mi się to nie zdarzyło;
-nie będą już więcej (z tego co czytałam) dostępne.

Czy kupię ponownie?
Mało prawdopodobne, nie zaintrygował mnie ten produkt na tyle, by inwestować w niego jeszcze raz. Dlatego go nie kupię. To co mam starczy mi na długi okres czasu.
Ocena: 6,5/10 nie jest to mój must have, nie uważam tego produktu za coś niezwykłego i niezbędnego, ale jak ktoś lubi taką formę aplikacji z pewnością będzie zadowolony z tego produktu. 


To tyle na ich temat :), jeśli macie jakieś pytania zadawajcie ;). Pozdrawiam!

środa, 14 grudnia 2011

L'Occitane krem do rąk z masłem Shea

Od momentu pojawienia się chłodniejszego powiewu wiatru za oknem, szukałam jakiegoś dobrego kremu do rąk. Zważywszy, że z natury moja skóra lubi się przesuszać, to jesienią i zimną na chłód reaguje wręcz alergicznie czerwonymi dłońmi i kompletnym wysuszeniem. Zawsze staram się o nie jakoś dobrze dbać (co nie zawsze do końca mi wychodzi). Dlatego szukałam czegoś nowego, jakiegoś dobrego kremu do rąk, który jednocześnie nie będzie zbyt ciężki (mam wystarczająco ciężką torbę na studia) i nie będzie zajmował dużo miejsca, a jednocześnie spełni moje wszystkie wymagania odnośnie nawilżenia.

Opis producenta:
"Silnie wygładzająca - bestsellerowa - kombinacja Masła Shea (20%) oraz wyciągów z miodu i słodkiego migdała, zmieszanych z lekkimi i wabiącymi aromatami jaśminu. Ten balsam o przyjemnej konsystencji łatwo rozchodzi się po skórze, pomagając w gojeniu i ochronie suchej oraz przesuszonej skóry. Obecność anty-oksydacyjnej witaminy E zapewnia odżywienie."
L'OCCITANE
źródło

Moja opinia:
Posiadam wersję 30ml, dlatego zużywa się ona dość szybko, ale to nic dziwnego. Mimo to uważam że niewiele go potrzeba, aby rączki były zadowolone. Szybko się wchłania, moje dłonie czują się dzięki niemu odpowiednio nawilżone, a nie jakby miały na sobie coś dziwnego, nie lubię tego uczucia. Lubię, kiedy dłonie chłoną produkt, który jest im potrzebny.Przy tym moim zdaniem opakowanie jest dość trwałe mimo tubki, a zakrętka łatwo się zakręca, mimo że jest dość mała :).



Skład produktu (lepiej widać, jak powiększy się zdjęcie :)). Trochę tego jest, ale moje dłonie nie narzekają :), chociaż z natury mam wrażliwą skórę i to na całym ciele.




Oczywiście w samej pielęgnacji dłoni nie zapominam o robieniu peelingu dłoni, przynajmniej raz w tygodniu (przynajmniej się staram, czasem to jednak nie wychodzi). Tutaj nie używam jakiś produktów markowych, czy firmowych po prostu robię peeling cukrowy (cukier biały, albo trzcinowy+ prawdziwy miód, czyli to co zostaje mi z peelingu ust, lub też cukier raczej używam białego + oliwa z oliwek, tutaj raczej wolę opcję cieplejszej oliwy z oliwek).

Kolor ma biały, nic szczególnego. Co do zapachu mam problem z jego rozpoznaniem, pachnie jak krem. Dość długo zapach utrzymuje się na dłoniach, u mnie praktycznie do kolejnego umycia (chyba, że trwa to kilka godzin ;P).


Jestem zadowolona z tego produktu, spełnia moje oczekiwania i z pewnością będę rozglądała się w L'Occitane za innymi rzeczami. Wiem, że kiedyś bardzo lubiłam ich perfumy w kremie, ja mam Kwiat Wiśni. Może faktycznie do nich wrócę i opiszę innym razem :).

Pojemność:  ja mam 30ml (jest również wersja 150ml)
Cena: 29,90zł (150ml 89zł)

Czy kupię go ponownie?

Zdecydowanie tak! Jest świetny, w sumie zastanawiam się nad większą wersją (zdecydowanie taniej wyjdzie), bo 30ml dość szybko się zużywa (to moja już 2 mała tubka). Chociaż nie wiem, czy od razu kiedy mi się skończy zrobię zakup, lubię wypróbowywać nowości, zwłaszcza w pielęgnacji ( mam na oku coś z Phenome). Wychodzę z założenia, że zawsze można trafić na coś lepszego :).


Moja Ocena: 10/10

niedziela, 11 grudnia 2011

MAC Iced Delighth Eye Bag - Glitter and Ice

To świetny zestaw, który nabyłam w MAC. Kolory od razu przypadły mi do gustu i fakt, że w sumie zaoszczędziłam na tym zestawie ;).
Jednej rzeczy z całego zestawu jeszcze nie używałam - maskary. Na razie używam swojej Covergirl lashblast i mam otwartą z Clinique, jakoś szkoda mi otwierać coś kolejnego, więc leży sobie z boku obok benefit, którą kupiłam taniej ze zniżką w Sephorze. Trochę więc zapasów mam :D.



Zestaw  MAC Iced Delighth Eye Bag - Glitter and Ice zawiera:
  1. Cienie: 
    • 1A - Silverwear wykończenie Frost;
    • 1B - Blue spruce wykończenie Velvet.
  2. Maskara ZOOM FAST BLACK LASH 8g (tylko jej nie używałam z całego zestawu);
  3. Kredka (wkład sam ;)) Graphblack Technakohl Liner Eye-liner Kajal;
  4. Pędzel 275SE do makijażu oka - w sumie za wiele go nie używałam, ale na prawno do poprawek na jakiejś imprezie mógłby się przydać.


Tak z bliska prezentują się cienie. Najbardziej przypadł mi do gustu Silverwear, często używam go na co dzień. Ciekawie podkreśla oczy, mnie jego efekt bardzo się podoba. Samym zestawem można zrobić świetny makijaż wieczorowy :).


Swatche. Dodaję kilka zdjęć, by bardziej zobrazować ich ładne odcienie.
Bardzo również spodobała się mi załączona w zestawie kredka(dla mnie to po prostu kredka :D dlatego tak na to mówię), bardzo szybko i prosto można nią wykonać kreskę na oku. Z bardzo nie przepadam za rysowaniem kresem, ale tym jest to naprawdę wygodne.


1B w świetle mieni się bardzo, co widać na oku. Wszystko zależy jak intensywnie chcemy by na oczach wyglądał.



A oto mały makijaż wykonany, po części tym zestawem. Przypadkiem światłem wydłużyłam sobie rzęsy :D co w cale mi nie przeszkadza.

Kosmetyki użyte do makijażu oka: Baza Paints Untitled, cienie: Silverwear, Blue Spruce, Woodwinked, eyeliner żelowy Bobbi Brown Black Ink 1, maskara Clinique High Impact.

Przepraszam za lekko nieogarniętą jedną brew, ale robiłam te zdjęcia na szybko i się potarmosiła :P.
(zdjęcia robione po sześciu godzinach od zrobienia makijażu)


Widzicie jak się ślicznie mieni? :D Interesujący efekt, np na sylwestra :).


Mam nadzieję, że przypadł

Pozdrawiam! Mam nadzieję, że prezentacja tego zestawu przypadła wam do gustu :)


EDIT!!!

Wstawiam jeszcze jednego swatcha kolorków, bo znalazłam w swoim zbiorku całkiem ładne zdjęcie ukazujące jaki ładny to zestaw :) Całkowicie uwielbiam go!



sobota, 10 grudnia 2011

Moja mała kolekcja pomadek: MAC, Bobbi Brown, Clinique

Znalazłam chwilkę czasu i ogarnęłam trochę bloga, bo jakoś wcześniejszy wygląd niezbyt mi odpowiadała. Został mi jeszcze jakiś bardziej konkretny nagłówek, ale to dopiero jak przyjdzie do mnie pewna przesyłka, która aktualnie jeszcze się robi. Na razie nic nie zdradzę ;).
Jak wam się podoba? :)

 ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈ ≈ * ≈



Nie posiadam jakiejś niewiarygodnej ilości pomadek, jakoś nigdy wcześniej nie były mi one, aż tak potrzebne jakoś ostatnimi czasy zainteresowałam się nimi dokładniej. Zawsze miałam ładną pigmentację ust i stwierdzałam, że nie są mi potrzebne, wystarczyła warstwa ochronna pomadki do ust np. mojego ulubionego balsamu do ust Tissane. Wpierw używałam w słoiczku ostatnio przeniosłam się na sztyft, a w słoiczku używam na noc. Aktualnie zmieniłam trochę pielęgnację ust, ale o tym innym razem ;).


Nigdy nie przepadałam za odcieniami na ustach nude, może kiedyś się przekonam, ale nie w najbliższym czasie ;). Ja stawiam bardziej na naturalny wygląd, podkreślenie mojej barwy ust. A zważywszy na to jak  moje usta się prezentują, to sięgam raczej po pomadki o delikatnie różowym wykończeniu. W takich czuję się pewnie i wiem, że krzywdy sobie nimi nie zrobię.


Tak prezentuje się moja kolekcja:

  1. VIVA GLAM V wykończenie LUSTRE - MAC - to najświeższy zakup, bo skorzystałam z oferty MAC 1 grudnia i zainwestowałam w pomadkę, której pieniądze idą na dobry cel walki z HIV (prócz podatku), dostałam wtedy również bransoletkę, która ładnie prezentuje się na dłoni. Dobrze jest wspierać akcję, na rzecz czegoś dobrego. Już wcześniej planowałam jej zakup, ale tamta akcja ostatecznie wpłynęła na mnie i ją kupiłam.
    Kolor jest bardzo delikatny, bardziej nabłyszcza niż nadaje barwę, ale z moją pigmentacją ust świetnie współgra. Daje naturalny wygląd, mimo że mam ją krótko mogę powiedzieć, że utrzymuje się dość długo, ale z pewnością nie tak jak np. Cosmo, czy Blondie Pink 64. Jednak jest ciekawa i warta uwagi.
  2. COSMO wykończenie AMPLIFIED - MAC - to jest mój chyba najmocniejszy kolor z dziennych pomadek, jak na razie podebrała mi go mama, bo bardzo jej przypadł do gustu :D. Kolor utrzymuje się długo. Tylko niewielkie poprawki po jedzeniu i piciu (a piję dość często i dużo).
  3. BLONDIE PINK 64 - Bobbi Brown - mój aktualny faworyt, jest to moja ulubiona pomadka, idealnie podbija kolor moich ust, nie wysusza ich, podkreśla kształt i nakłada się ją wyśmienicie. Idealny dzienny kolor. Sporo kosztowałam i to jest jej największy minus, ale warto. Ja wychodzę z założenia, że lepiej zapłacić więcej za coś dobrego niż potem ma to leżeć i mam tego nie wykorzystać, a w tym przypadku wiem na pewno, że będę jej bardzo często używać.
    Wiem też, że z pewnością nie zrobi mi krzywdy i jeśli nie wiem, co nałożyć to sięgam po nią.
  4. 24 NEARLY VIOLET- Clinique - była to szminka z zestawu, który kupiłam z tego, co pamiętam jakiś rok temu, rzadko jej używałam, nie jestem jakoś do niej przekonana, mniej mi się podoba jej efekt na ustach.


Sama bardzo lubię swatche, więc pokazuję jak prezentują się na mojej dłoni, 3-ką bardzo delikatnie przejechałam po dłoni (bo jest mi jej najbardziej szkoda ;P). Ten tym pomadek Bobbi Brown ma wgięcie wyprofilowane na usta, co pozwala na lepszą jej aplikację.
Najwyższy jest oczywiście Bobbi Brown, której wygląd od razu mnie oczarował. Bardzo dbam o moje pomadki, dlatego wyglądają tak świeżo jakby były nieużywane, ale ja po prostu nie potrzebuję dużej ilości i bardzo oszczędnie ich używam.


Na parapecie w domu najlepiej wychodzą zdjęcia ;)



Podsumowując

Z pewnością nie skończę na tych pomadkach, może za jakiś czas zainteresuję się czymś mocniejszym, przynajmniej jedną. Idealnie by nadawała się na jakieś szczególne okazje. Najbardziej kusi mnie jakaś z Bobbi Brown. Uważam, że są one naprawdę dobrej jakości. Długo zostają na ustach, mimo że jestem typem, który uwielbiam ocierać o siebie wargi :P

Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...