poniedziałek, 30 kwietnia 2012

TAG 11 pytań...


Po długiej nieobecności na blogu, zapowiadam mały wielki powrót. Jako, że ostatnio na studiach miałam masę roboty, jak i w życiu prywatnym było mnie mniej. Ale teraz wszystko wróciło do normy i mogę sobie pozwolić relaksować się przy blogu pisząc dla Was kolejne notki. Trochę się tego nazbierało przez ten czas i muszę się zastanowić, co by tu Wam najpierw opisać. Dziś powrót skromny tagiem, który mam nadzieję, że przypadnie Wam go gustu.
Otagowała mnie ilovemakeup zapraszam do przeczytania moich odpowiedzi :)



ZASADY:

Po przeczytaniu odpowiedzi osoby która Cię otagowała, odpowiedz na pytania przez nią zadane.
1. Po przeczytaniu 11 pytań zadanych przez tagera odpowiadamy na wszystkie na swoim blogu.
2. Wybierz 11 osób które tagujesz, powiadom je.
3. Utwórz 11 pytań które chcesz zadać tagowanym osobom.


Moje odpowiedzi:

1. Czy jest aktualnie jakiś kosmetyk o którym marzysz/pożądasz go?
Zdecydowanie w tym momencie chcę, marzę o bronzerze Soleil Tan De Chanel, chciałabym go dostać *.*, ale to ciężki towar do znalezienia :/.
2. Czy malujesz się na co dzień?
Zdecydowanie tak :)
3. Czy jest coś, co sprawia Ci problem w makijażu, np. nakładanie broznera, namalowanie kreski eyelinerem itp.?
Zdecydowanie nie lubię rysować kreski na oku :) rzadko to robię ;), bo zazwyczaj się śpieszę, a tu muszę się za bardzo skupić.
4. Bez jakich kosmetyków nie możesz się obejść na co dzień? Wiem, że trudno zdecydować się na jeden, więc proszę podaj max 3:)
Jeśli tylko kolorowych to: podkładu, korektora i tuszu do rzęs, ale tych produktów jest więcej :P
Pielęgnacja: to zdecydowanie krem do twarzy i krem pod oczy oraz dezodorant!
5. Czy są takie kosmetyki lub akcesoria, których nie używasz, bo nie wiesz jak lub po prostu szkoda Ci czasu/nie chce Ci się?
Czasami nie chce mi się używać pędzelka do ust, bo się nie wyrabiam, a tak to chyba żadnego. Uwielbiam akcesoria, a z kosmetyków to czasem różu zależy to od stanu policzków, czasem po prostu jest to bez sensu :).
6. Czy kiedykolwiek byłaś lub masz zamiar się wybierać do:
- wizażystki
- stylistki/ personal shopper
- stylistki rzęs
A jeśli byłaś to czy byłaś zadowolona z efektów?

Nie z tego typu usług nigdy nie korzystałam, może kiedyś, ale jakoś się nie zanosi nie uważam bym miała złe poczucie stylu, aby musiał mnie tego ktoś uczyć i miałby mi kupować ubrania. Wiem, co lubię i co jest dobre dla mojej figury.
7. Czy chodzisz do kosmetyczki, manicurzystki a jeśli tak to z jakich zabiegów korzystasz najczęściej?
Oczywiście chodzę do obu. W różnych odstępach czasowych, uważam to za coś całkowicie normalnego, bo nie we wszystkim człowiek umie sobie radzić sam.
Najczęściej korzystam z manicure i pedicure, zabiegów na twarz np. kwasów, depilacji woskiem.
8. Czy dałabyś się pomalować makijażystce, która sama się nie maluje?
Wątpię, raczej lubię być obsługiwana przez osobę, która sobą pokazuje, że to umie.
9. Czy w ubraniu starasz się podążać za trendami mody czy raczej stawiasz na ponadczasową klasykę?
Tutaj jestem bardzo wybredna, jeśli coś co jest modne nie podoba mi się nic nie zmusi mnie, abym to nosiła. Wiem, co lubię i jesteś świadoma, w czym mi jest dobrze :). Lubię klasykę, ale sama często też szaleję, oczywiście w granicach możliwości :).
10. Jaki jest Twój ideał kobiecej urody?
No chyba ja :P (mały żarcik). Według mnie nie ma kobiet, jesteśmy tylko my piękne :). Każda z nas ma coś w sobie idealnego.
11. Jaki jest Twój ideał męskiej urody?
Nie mogę mężczyzn wrzucić do jednego kanonu, ale instynktownie się widzi tych idealnych ;). Nie rozdrabniam się na małe szczególiki.
A ogółem to mój mężczyzna :D.

Moje pytania:
  1. Od kiedy się malujesz?
  2. Jakie są Twoje ulubione perfumy?
  3. Jaki element pielęgnacji twarzy jest dla ciebie najważniejszy?
  4. Czy zdecydowałabyś się kiedyś na zabieg upiększający ciało?
  5. Ulubiona marka kosmetyczna?
  6. Czego nigdy nie chce Ci się robić dla urody z lenistwa, bądź ze zmeczenia?
  7. Farbujesz włosy? Jeśli tak to czemu się na to zdecydowałaś?
  8. Gdybyś wygrałam w totka co byś zrobiła z wygraną?
  9. Czytasz skład kosmetyku czy kierujesz się opisem producenta?
  10. Jakie masz problemy ze skórą na twarzy? I jak sobie z nim radzisz?
Taguję wszystkie, które mają ochotę odpowiedzieć na moje pytania. Dajcie znać :)
Buziaki i wracam czytać epopeje na Waszych blogach, które mnie biedną ominęły ;). Buziaki!

    sobota, 21 kwietnia 2012

    Moje włosy: John Masters Organics próbki 1cz.

    Niestety nie miałam lepszych zdjęć tych próbek :/
    Nawet nie wiecie jaka ja jestem przemęczona, co niestety wpływa na prowadzenie bloga, jest mnie mało i nie mam na nic siły. Mam nadzieję, że na uczelni przestaną tak mnie maltretować, bo nie mam czasu na sen, a co dopiero pisanie postów. Musicie mi to wybaczyć, ale pamiętajcie, w wakacje, będę miała zbyt dużo energii, bo nic nie będzie jej w takim stopniu pochłaniać :P. A teraz kochane zapraszam!

     Jak pamiętacie, co niektóre w styczniowym KissBoxie były cztery próbki produktów John Masters Organics. Byłam bardzo ciekawa czy te produkty mi się spodobają. Tym bardziej, że lubię dobre szampony do włosów(te zainteresowały mnie najbardziej) - nie oszczędzam na nie, bo jest to bardzo ważny punkt naszej urody. Zaznacza ją, podkreśla i daje wyraz naszej osobowości. Jestem osobą, bardzo wymagającą względem takich produktów, bo moje włosy potrzebują porządnej dawki wspomagaczy niestety.
    Próbki, które otrzymałam od KissBoxa chciałam użyć już pierwszego dnia, ale powstrzymałam się. Chciałam by emocje opadły i bym mogła realistycznie ocenić wady i zalety próbek. Wstrzymałam się kilka dni, ale trwało to co najwyżej tydzień i na pierwszy ogień poszedł szampon i odżywka do włosów. Potem jakoś zapomniałam o tym, że zostały mi jeszcze dwie próbki i dopiero niedawno przypomniałam sobie o żelu pod prysznic i balsamie - co oczywiście szybko nadrobiłam ;). A teraz zapraszam, na moje wypociny :).

    Naturalna linia produktów - JOHN MASTERS ORGANICS - cztery próbki:
    • Czerwona pomarańcza & wanilia - balsam do ciała 10ml;
    • Czerwona pomarańcza & wanilia - żel pod prysznic 10ml;
    • Cynk & szałwia - szampon z odżywką 10ml;
    • Cytrus & gorzka pomarańcza - odżywka do włosów 10ml.
    To właśnie znalazłam w styczniowym pudełeczku. Ostrzegam, że post jest naprawdę obszerny, dlatego dzielę go na dwie części. W tej będzie na temat szamponu oraz odżywki do włosów. Nie chciałam Was zamęczyć na raz taką dużą falą tekstu :).
    Zacznę, więc może od szamponu Cynk & szałwia - szampon z odżywką już sama brzmiała przyjaźniej i miało się na nią ochotę, więc byłam pozytywnie do niego nastawiona. Ale zacznijmy od tego, co nam mówi producent:
    "Cynk i szałwia to naturalne substancje regulujące procesy zachodzące w skórze głowy. Ten znakomity szampon o właściwościach leczniczych pomaga łagodzić łuszczenie naskórka spowodowane przez zimno oraz działanie produktów wysuszających skórę. Odżywka zawierająca proteiny pszeniczne sprawia, że włosy stają się lśniące i łatwiej się układają oraz wyglądają na zdrowsze i mocniejsze. Produkt nie zawiera laurylosiarczanu sodu (sodium lauryl sulfate) (duuuuży plus!!!)oraz innych szkodliwych substancji chemicznych i jest bezpieczny dla włosów farbowanych.
    Właściwości
    • pomaga zapobiegać łuszczeniu naskórka jednocześnie nawilżając skórę głowy
    • łagodzi objawy łuszczycy oraz egzemy
    • odżywka nie działa obciążająco na włosy(zgadzam się)
    • nie zwiera laurylosiarczanu sodu (Duży PLUS ponownie XD)
    Zastosowanie
    • odpowiedni do wszystkich rodzajów skóry (to miłe, chociaż nie przepadam za produktami do wszystkiego)
    • posiada działanie przeciwłupieżowe (nie mam problemów teraz z łupieżem)
    • bezpieczny dla włosów farbowanych (nie mam włosów farbowanych)
    Wskazówki (bardzo mi się na stronie spodobały te wskazówki)

    • zwilż włosy, nałóż szampon, wmasuj we włosy i skórę głowy, spłucz dokładnie
    • aby osiągnąć lepsze efekty możesz zastosować środek odżywiający i wygładzający włosy Cytrus & Gorzka Pomarańcza (to była właśnie odżywka, którą później użyłam) lub Rozmaryn & Mięta, zapobiegające skręcaniu
    • przy włosach kręconych po użyciu szamponu zaleca się użycie odżywki Lawenda & Awokado do włosów zniszczonych
    • przy włosach zniszczonych i wymagających regeneracji po użyciu szamponu nałóż Miód & Hibiskus regeneracja włosów
    Główne składniki (składniki brzmią fantastycznie :D)

    • cynk - redukuje podrażnienie skóry; naturalny filtr przeciwsłoneczny
    • szałwia – posiada właściwości antybakteryjne, ściągające i wzmacniające włosy
    • proteiny pszeniczne – idealnie odżywiają włosy oraz dodają im lekkości oraz miękkości
    • rumianek – uspokaja wrażliwą skórę głowy; ma działanie przeciwzapalne oraz zapobiega łuszczycy i egzemie
    Skład: Aloe barbadensis (aloe vera leaf juice) gel,* aqua (water), babassuamidopropyl betaine, decyl glucoside, disodium cocoamphodiacetate, glycerin, zinc gluconate, zinc salt, rosmarinus officinalis (rosemary) leaf/stem extract,* urtica dioica (nettle) root extract,* chamomilla recutica (chamomile) flower extract,* salvia officinalis (sage) leaf/stem extract,* equisetum hiemale (horsetail) leaf/stem extract,* lavandula angustifolia (lavender) flower/leaf/stem extract,* salix alba (willow) bark extract,* carica papaya (papaya) extract, yucca schidigera (yucca) leaf extract,* panthenol (vitamin B), allantoin (comfrey-derived), wheat amino acids, chlorophyll, riboflavin, sodium benzoate, potassium sorbate, vanilla planifolia (bourbon vanilla) fruit oil,* rosmarinus officinalis (rosemary) leaf oil,*salvia officinalis (sage) leaf oil*
    Pojemność pełnowymiarowego opakowania: 237 ml"
    Pojemność próbki: 10ml
    Na czerwono moje komentarze
    Moja opinia:
    Pierwsze, co przyszło mi do głowy po otworzeniu próbki, to fakt, że produkt pachnie wręcz nieziemsko. Uwielbiam różne kombinacje zapachowe, a w tym produkcie mieszanka cynku i szałwii mnie po prostu oczarowało. Nawet następnego dnia czułam we włosach tej fantastyczny zapach, który utrzymywał się na włosach. Wąchałam je bardzo często, rzadko mi się zdarza, by produkt aż tak bardzo podobał mi się w zapachu.
    Szampon dobrze się pienił, próbka 10ml to naprawdę bardzo dużo, na wypróbowanie tego produktu przynajmniej pod kwestią czy będzie dobrze, czy też nie. Naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył swoją jakością nie spodziewałam się tego, że może być taki dobry. Z chęcią wypróbuję go więcej niż jeden raz i zdam recenzję o nim znacząco dokładniejszą.
    Czy kupiłabym pełnowymiarowe opakowanie?
    TAK! Jedyną odstraszającą rzeczą jest cena, można je sprawdzić na stronie producenta, na której można również kupić te produkty. Ja sama nimi się zainteresowałam i ostatnio jednak zainwestowałam razem z mamą i zrobiłyśmy zakupy :). Na dolę się ciut pochwalę ;).
    Drugim elementem pielęgnacji włosów tego wieczoru była odżywka do włosów Cytrus & gorzka pomarańcza ta również przypadła mi do gustu. Jestem z tych co zawsze używają odżywki do włosów, preferuję te, które można spłukać czyli takie jak ta :). Producent:
    "Wspaniała odżywka, która ma bardzo delikatną formułę wspaniale nawilża włosy nie obciążając ich (to prawda, włosy były leciutkie). Naturalne olejki roślinne idealnie uzupełniają zawartość tłuszczów, które wypełniają włókno włosa. Proteiny i witaminy zawarte w odżywce przywracają włosom sprężystość i blask. Acetamid MEA utrzymuje stały zbalansowany poziom nawilżenia włosów i skóry głowy. Olejki eteryczne z cytrusów i gorzkich pomarańczy zapewniają włosom piękny, niepowtarzalny i długo utrzymujący się zapach.

    Właściwości
    • ułatwia rozczesywanie i nie obciąża włosów (nie miałam problem z rozczesaniem włosów)
    • pozostawia na włosach blask i sprawia, że stają się one podatne na układanie (bardzo ładnie się błyszczały)
    Zastosowanie
    • idealny do wszystkich typów włosów
    • wspaniale nadaje się do włosów cienkich (takie właśnie mam, a przynajmniej są bardzo delikatne)
    Wskazówki
    • aplikuj na mokre i czyste włosy
    • pozostaw na 1-3 minuty
    • spłucz obficie wodą
    • w razie potrzeby użyć także produktów do stylizacji firmy John Masters Organic 
     Główne składniki (same smakowite kąski)
    • cytryna – przeciwutleniacz; łagodzi tłustą skórę głowy; zapewnia wspaniały zapach
    • różowy grapefruit – tonizuje skórę głowy
    • gorzka pomarańcza – leczy suchą skórę głowy
    • pantenol (witamina B5) – wzmacnia cebulki włosów; sprawia, że włosy wyglądają na grubsze i dodaje objętości
    • acetamid MEA – utrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia; zapobiega elektryzowaniu się włosów
    • proteiny pszeniczne – wzmacniają blask włosów oraz zwiększają ich objętość i podatność na układanie; chroni włosy przed zanieczyszczeniami
    • olejek z kiełków pszenicy – naturalnie nawilża włosy; wzmacnia cebulkę włosa
    Skład
    Aloe barbadensis (aloe vera leaf juice) gel,* aqua (water), behentrimonium methosulfate, cetearyl alcohol, panthenol (vitamin B5), hydrolyzed soy protein, wheat amino acids, sorbitol, simmondsia chinensis (jojoba) seed oil,* cocos nucifera (coconut) oil,* helianthus annuus (sunflower) seed oil,* lecithin, tocopherol, glycerin, citric acid, citrus grandis (grapefruit) peel oil,* citrus medica limonum (lemon) peel oil,* citrus aurantium dulcis (neroli) flower oil,* canarium luzonicum (elemi) gum nonvolatiles,* cymbopogon shoenanthus (lemongrass) oil,* sodium benzoate, potassium sorbate, arnica montana (arnica) flower extract,* camellia sinensis (white tea) leaf extract,* chamomilla recutica (chamomile) flower extract,* calendula officinalis (calendula) flower extract,* equisetum hiemale (horsetail) leaf/stem extract,* foeniculum vulgare (fennel) seed extract,* lonicera caprifolium (honeysuckle) flower extract, linum usitatissimum (flaxseed) seed oil,* borago officinalis (borage) seed oil,* sodium hyaluronate (hyaluronic acid), sulfur
    Pojemność pełnowymiarowego opakowania: 237 ml"
    Na czerwono moje komentarze
    Moja opinia: 
    Kolejny produkt, który fantastycznie pachnie. Dawno nie miałam, aż tak miłego zapachu przy nosie i mówię to z czystym sumieniem. Produkt nakładało się bez problemów, spłukał się równie dobrze :). Kiedy przyszło do suszenia i rozczesywania pachnących włosów również poszło gładko, co nie zawsze jest takie proste. Włosy układały się bardzo dobrze. Niestety należę do tego grona ludzi, którzy muszą suszyć i układać za każdym razem szczotką włosy, bo nic z tego nie będzie. A włosy wypielęgnowane obydwoma środkami modelowały się bezproblemowo. Zapach utrzymywał się do późnego wieczora następnego dnia, a mój chłopak nim był zachwycony. Dawno, aż tak namiętnie nie wąchał mi włosów ;P. Co chyba jest najlepszym wyznacznikiem, że musiała to być całkiem udana mieszanka.
    Czy kupiłabym pełnowymiarowe opakowanie?
    TAK! Zdecydowanie następnym razem jak będę robiła u nich zakupy zainteresuję się właśnie tą odżywką, jednak teraz kupiłam inną, ale jak na razie sprawdza się dobrze.

    Produkty oceniam bardzo pozytywnie, jestem bardzo zadowolona, że mogłam je przetestować dzięki KissBoxowi(który nota bene już w sumie nie istnieje :P), bo z pewnością sama bym na nie nie trafiła od tak sobie na tą firmę. Ich produkty wyglądają na bardzo interesujące i zdecydowanie przy nadwyżce pieniężnej, coś z chęcią sobie wypróbuję. Jednak zważywszy na bardzo aromatyczne zapachy produktów jeśli ktoś byłby nimi zainteresowany proponowałabym zakupić wcześniej próbki, aby przypadkiem potem się nie okazało, że produkt kompletnie pod kwestią zapachową nam nie odpowiada.
    A teraz się ciut pochwalę tym, co jest w mojej łazience już od jakiegoś czasu, ale nie miałam siły zrobić małych zdjęć :).
    Po ostatniej fali niezadowolenia z własnych włosów postanowiłyśmy z mamą wypróbować coś z John Masters Organics przede wszystkim z powodu braku SLSów, ale również dlatego, że próbki o których Wam pisałam spodobały mi się. Tym samym trafiły do nas dwa szampony i odżywka(od lewej): Cynk & szałwia szampon z odżywką(dla mnie), Rozmaryn & mięta odżywka do włosów (wspólna, ale ja ją zabrałam do siebie ;P) oraz Lawenda & rozmaryn szampon do włosów normalnych(dla mamy). Jak na razie jestem bardzo pozytywnie nastawiona i zadowolona z efektów i nie żałuję wydanych pieniędzy :).
    A wy próbowałyście kosmetyków tej firmy? Co o nich sądzicie?

     A tutaj małe stado próbek :), które z chęcią przetestuję :)
    Te małe brązowe próbki to gratisy :) Resztę kupiłam :)
    Firma John Masters Organics pozwoliła mi na udostępnienie ich opisów produktów na moim blogu. Za co im Serdecznie Dziękuję :) Próbki otrzymałam w styczniowym KissBoxie.

    czwartek, 19 kwietnia 2012

    Kiss box poraz ostatni...

    Moje Drogie musicie mi wybaczyć, ostatnio mam urwanie głowy, ale po informacji, którą właśnie dostałam na maila muszę zareagować szybkim postem. Obiecuję, że w weekend coś miłego Wam powstawiam, bo mam tyle rzeczy do powiedzenia, zrecenzowania tylko brak sił, czasu. A z ogromną chęcią chciałabym być z Wami na bieżąco.
    Wiadomość, którą chcę Wam przekazać i ogółem podsumować już "prawie" zamknięty rozdział jest fakt, że KissBox zrezygnował z robienia dla nas kolejnych pudełeczek. Zamykają interes i w ciągu najbliższych dni będą zwracać pieniądze osobą z subskrypcja (zobaczymy jak długo im to zajmie). Nie jest to wiadomość ogromnie zaskakująca. Bo po ostatnich ich wyczynach chyba już praktycznie wszystkich do siebie zrazili i mało kto miał ochotę słuchać na temat ich firmy. Jednak jest to 100% ich wina, kompletnie nie nadawali się do tego interesu, jednocześnie nie umieli reagować na sytuacje kryzysowe. Ja naprawdę byłam do nich bardzo pozytywnie nastawiona, trzymałam kciuki do końca. Ale cóż pewnych rzeczy nie da się naprawić, uzyskać ponownego naszego zaufania do firmy. Jako konsumenci nie lubimy być wykiwani, a tu niestety, co rusz było coś nie tak.
    Pierwszy box, który zamówiłam w 100% mnie usatysfakcjonował, był ciekawy, oryginalny. Naprawdę wtedy kusili sobą, ale tak naprawdę był to początek ich końca, zbytnia pewność siebie? Możliwe.
    Drugi box przyniósł wiele negatywnych emocji, ale też i kilka ciekawych produktów. Już wtedy duża część ludzi się zbuntowałam.
    Ostatniego boxa mojego trzeciego nie wspominam mile i raczej jego zawartość wolę przemilczeć, nic miłego o nim nie jestem wstanie powiedzieć, bo zawiódł mnie całkowicie, kompletnie mi się nie podobał. Tym boxem całkowicie się pogrążyli.

    Całość oceniam średnio, z początku było bardzo fajnie, a skończyło się naprawdę żenująco. Jestem bardzo ciekawa jak pójdzie im przekazywanie pieniędzy z powrotem, zastrzegli teoretycznie termin 3 tygodnie. Pożyjemy zobaczymy. Sama w sumie jakoś powoli odczuwam ulgę, że jednak dali sobie spokój i nie kompromitują się jeszcze bardziej.
    A wy będziecie tęsknić za KissBoxem? Pierwszym polskim boxem? Ja jakoś nie, mam nadzieję, że odzyskam swoje pieniądze. Jak nie będą mieli mały problem ;).

    wtorek, 17 kwietnia 2012

    BlogBox edycja 2

    Chyba jestem ostatnią, która jeszcze się nie pochwaliła swoim boxem. ale wybaczcie byłam chora i nie mogłam jechać do swojego mieszkania, gdzie od 6 kwietnia czekała na mnie na poczcie. Ale dopiero wczoraj ją odebrałam, ale nie miałam jak zrobić zdjęć. Tak czy inaczej teraz moja kolej by się chwalić.
    Przepraszam Obsession oraz osóbkę, która dla mnie to pudełko przygotowała czyli krzykli z bloga http://anna-fanfreluches.blogspot.com za lekki stres. Uwierzcie mi było to małe zrządzenie losu, nawet nie przypuszczałam, że mnie tak rozłoży i nie będę miały siły jechać.
    A teraz pewnie to, co Was najbardziej interesuje, zawartość ;).
    1/ Szminka Kiko w kolorze 96 - produkt mile mnie zaskoczył, wygląda naprawdę super. Tylko nie wiem, czy moje usta nie będą przebijały tego odcienie (mają dobrą pigmentację), ale produkt naprawdę wygląda fajnie. Zobaczymy czy mi w tym kolorze do twarzy :).
     
    2/ Dwa cienie do powiek VIRTUAL z jedwabiem - są to produkty wyprodukowane w Polsce, co mnie mile ucieszyło, bo wierzę w Polskie produkty. Ten po lewo jest w odcieniu 20 - Fresh lemon, po prawo 27 - Cafe mocca. Mają bardzo fajną pigmentację i z chęcią je wypróbuję w najbliższym czasie. A kolory bardzo przypadły mi do gustu :) jakby idealnie dla mnie ;P.
    3/ L'Occitane krem do rąk Délice des Fruits Citron&Clémentine - zapach jest po prostu fantastyczny. Nie wiem skąd krzykla wiedziała, że akurat kończy się mój krem do rąk z Phenomé i szukałam właśnie czegoś do rąk, a tu w boksie kremik spadł mi z nieba i to w jakim jeszcze zapachu. Już zaczęłam go testować :).
    Próbki:
    •  Podkład mineralny Everyday Minerals w odcieniu LINEN matte base - z wielką chęcią i przyjemnością go wypróbuję :), pokochałam ostatnio na dzień produkty mineralne :);
    • trzy próbki cieni mineralnych amerykańskiej firmy Lauress: Mirage, Sweet Talk i Blossom - kolory wyglądają fantastycznie, nigdy wcześniej o tej firmie nie słyszałam, ale z chęcią dowiem się coś wiecej ;);
    • Próbka perfum Guerlain Idylle - jeszcze nie wąchałam, ale z chęcią sobie poobwąchuję ;).
    Podsumowując mój box mnie oczarował swoim wyglądem (dziękuję za śliczne opakowanie), zawartością i przyjemnym liścikiem, którego treść zostawiam tylko dla Ciebie. Mam nadzieję, że nasz kochana Obsession zrobi kolejną już trzecią edycję BlogBoxa, bo to fajna zabawa i jeśli wszystkie podejdziemy dojrzale do tego tematu, wszystkie będziemy zadowolone :).
    Dziękuję Ci krzyklo za całe serce włożone w tego boxa, za trud wymyślenia produktów dla mnie i za dokładniejszą literaturę mojego bloga. Naprawdę nie spodziewałam się, że ten box, aż tak mi się spodoba i wszystkie produkty z miłą chęcią poużywam. Jeszcze raz dziękuję :).
    A Wam dziewczyny jak podoba się mój BlogBox? Jeśli będzie trzecia edycja, która z Was jest nią zainteresowana?
    Pozdrawiam Wszystkich,
    Wasza Lyna_sama

    niedziela, 15 kwietnia 2012

    L'Occitane Ma Crème Nature Oliwka do roboty!

    Ostatnio chwyciło mnie choróbsko i niestety mój poziom samozaparcia, jak i kondycja były w ciężkiej formie. Nadal nie czuję się najlepiej, ba średnio mój organizm chce wyzdrowieć, ale nie poddaję się ;). Zwalczamy okropne choróbko. 
    Przez tą chwilową niedyspozycję nie mogłam się pojawić w swoim mieszkaniu, przez to jestem chyba prawie ostatnią osóbką, która jeszcze nie pochwaliła się swoim boxem. Pewnie awizo ładnie leży w skrzynce pocztowej (OBY!) i w poniedziałek będę mogła go odebrać. Wybaczcie moje drogie (ja wiem o kogo chodzi :P) za małe stresy. Postaram się jak najszybciej wszystkim pochwalić :D.
    Drugą rzeczą, przez którą powstał ten post jest ręczna robótka, chociaż nie wiem czy był to do końca dobry pomysł robić to w chorobie, ale trudno. Jedyny czas by ostatecznie zrobić kremik z L'Occitane Ma  Crème Nature Oliwka, o którym chwaliłam się Wam w tym poście!. Jako, że wszystkie składniki mają ważność do czerwca to ostatni dzwonek na jego wykonanie i używanie. Więc rzucam moją dotychczasową pielęgnację (niedługo recenzja kremu Bandi, który praktycznie skończyłam) i wcieramy ręczną robótkę. 
    Niestety nie uważam, by do końca mi wyszła, ale nie jest źle. Zobaczymy z czym to się je, oby mnie nie wysypało. Teraz jednak zapraszam do małego tutoriala (nigdzie takowego znaleźć nie mogłam =.= zanim zrobiłam ten kremik).
    Cena tej robótki nie jest mała sprawdzałam w L'Occitane to 120zł za cały zestaw, a uzupełnienie kosztuje w granicy 100zł, więc no cóż. U mnie to był prezentu urodzinowy.

    Tak więc przystępujemy do pracy przygotowujemy wszystkie niezbędne produkty i wspomagacze narzędziowe. Wszystko dostępne było w zestawie oprócz wody mineralnej(calcium <100mg/l), która jest akurat prawie zawsze w domy ;).
    Ja do zrobienia swojej wzięłam niegazowaną Kroplę Beskidu, tylko ta miała odpowiednią ilość Calcium ;). 
    Step 1
    Wlewamy wodę do słoiczka, do poziomu kreski. Uwierzcie mi to był najtrudniejszy moment i według mnie właśnie on spowodował, że do końca nie jestem zadowolona z efektów, gdyż teraz powiedźcie mi, o która kreskę im chodzi =.= nie da się ukryć, że jest więcej niż jedna i uważam to za kompletny idiotyzm.
    Osobiście patrząc na te kreski wybrałam strzałkę, ale to chyba był błąd, bo moim zdaniem kremik jest zbyt leisty i nie kremowy taki jak powinien być. No, ale trudno :).
    Step 2
    Intensywnie mieszamy zawartość słoiczka, aby ze sobą się połączyły. U mnie powstała tak oto pianka. Nic strasznego, ale było jej bardzo, bardzo dużo. Wylewała się po otwarciu słoiczka.
    Step 3
    Do przygotowanego wcześniej pustego słoiczka wciskamy saszetkę, pewnie z jakąś masą, która robi nam kremik ;). Ona miałam najładniejszy zapach i wyglądała bardzo przyjaźnie. Była dość dobrze nastawiona do całego procederu.
     
    Step 4
    Tutaj należało powoli wlewać do słoiczka z kremikiem tą piankę, która mi wyszła i trzepaczką mieszać w miarę intensywnie. Na początku było wszystko dobrze, byłam zadowolona z konsystencji, jednak później już niestety nie wyglądało to tak ładnie kremowo :/. Mam wrażenie, że trochę się ścięło, ale nic nie szkodzi produkt pachnie dobrze i przechowywany jest w lodówce, wiec może po pewnym czasie nabierze odpowiedniejszej konsystencji, kiedy temperatura zrobi swoje.
     Step5
    Ostatni etap to naklejenie naklejki na słoiczek i napisanie daty produkcji i daty ważności, czyli 6 tygodni od robienia kosmetyku. Jest to dość krótki czas, więc będę tego produktu używała namiętnie nie szczędząc sobie, jednak wątpię, bym była w stanie go wykończyć przed upływem tego terminu zwłaszcza na konsystencję, jaka się zrobiła. Gdyby była bardziej gęsty sądzę, że nie byłoby tak źle.
    Efekt końcowy!
    Tak krem prezentuje się po ponad 12h w lodówce, jest lepiej, ale nie fantastycznie. Jednak da się przeżyć. Zapach jest dość miły, ale mnie nie powala, trudno mi określić. No nic sama nie wiem mam dość mieszane uczucia jeśli chodzi o ten produkt, ale się nie poddaje, może to tylko efekt tej okropnej linii =.=. Następnym razem (o ile będzie takowy) będę bardziej ostrożnie wlewała wodę. Jednak lubię kremowe produkty do twarzy.
    Jak na razie użyłam go dopiero raz dzisiaj rano i jest ok, skóra jest całkiem przyjemna, ale na jakieś dokładniejsze efekty będzie trzeba poczekać. Mam nadzieję, że taki mini tutorial Wam się podobał. Lubicie takie małe step by step? Co wy sądzicie o tym produkcie i jego końcowej konsystencji? Może odrobinę przesadzam :P. Ja na razie nie wiem, co o tym sądzić, ale jestem dość dobrej myśli. W końcu jest tu dość naturalny produkt, wątpię by mi zaszkodził jakoś szczególnie, a liczę na dobre nawilżenie mojej młodej buźki.
    Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania, na temat mojego małego eksperymentu :).

    Małe EDIT: Całość zrobienia zajęła mi jakieś 15 min, ale myślenie o którą kreskę chodzi drugie 15 min :D!

    wtorek, 10 kwietnia 2012

    Bobbi Brown Lip Balm SPF 15

     
    Dziś przychodzę do Was z produktem pielęgnacyjnym Bobbi Brown, ogółem nie miałam nigdy do czynienia z pielęgnacją z tej marki, ale skusiłam się na ten oto balsam i jestem z tego ogromnie zadowolona. Bardzo lubię używać tego produktu, usta mają wtedy taką ciekawą glow poświatę jakby. Mój mężczyzna uważa, że kusząco się wtedy prezentują ;). Ale znacie mężczyzn xD.
    Skład balsamy do ust:
    Opakowanie
    Samo opakowanie z wyglądu bardzo mi się podoba, zresztą jak chyba wszystkie marki Bobbi Brown, bardzo lubię prostotę i coś co nie wygląda zbyt skomplikowanie :). Niestety pudełeczko samo w sobie odrobinę się rysuje :/, jednak mimo to mogę mu to wybaczyć, bo rzucałam w nim w przeróżne strony i kilka razy mi spadło. Testy wytrzymałościowe przeszło fantastycznie.
    Nie jestem zwolenniczką balsamów w jakichkolwiek słoiczkach. Wolę sztyfty. Słoiczki są przeważnie dobre do domu, ale niestety poza nim już tak dobrze się nie sprawdzają. Jednak ten balsam jest dla mnie wyjątkiem, bo często zabieram go ze sobą do torebki, zwłaszcza jak usta mają jakiś gorszy dzień, sprawdza się w 100%.
    Opakowanie uważam za szczelne, nie absorbuje bardzo temperatury i produkt nam się nie rozpuszcza za bardzo. Dobrze chroni balsam przed światłem i innymi czynnikami zewnętrznymi (nawet przed wodą, bo wpadł mi kiedyś do zlewu pełnego wody i nic się nie do stało do środka :D).
    Konsystencja
    Z początku dość gęsta, ale pod wpływem ciepła palców, łatwo się rozprowadza. Zwłaszcza jak się już swój dołek zrobi :D. Potem staje się jakby jedwabiście kremowy, w żaden sposób nie jest tłusty, ani ciężki. Moim zdaniem jak na balsam do ust jest akurat i jestem z niej zadowolona. Bez problemowo można też ten balsam nakładać na usta pędzelkiem, co dość często robię w ciągu dnia, zdecydowanie czuję, że robię to bardziej higienicznie.
    Kolorek ma różowawy, przyjemny dla oka, nie widać go na ustach. Staje się przeźroczysty i stapia się kolorem warg.
    Uważam też, że balsam ten jest naprawdę bardzo wydajny, przynajmniej u mnie tak jest. Ale osobiście nigdy nie byłam jakimś pochłaniaczem natychmiastowym produktów do pielęgnacji, jaki by one nie były :). Te 15g(!) produktu starczy mi na bardzo, bardzo długo.
    Działanie
    Zawiera specjalną formułę z kiełków pszenicy i oliwy z oliwek.
    Bardzo fajnie koi usta i zapobiega powstawaniu jakimkolwiek suchym miejscom. Zanim kupiłam ten produkt miałam problem właśnie z ustami i wtedy na stoisku Bobbi Browna Pani poleciła mi ten balsam, zaryzykowałam. Ale po pierwszym użyciu już nie żałowałam, jest naprawdę fantastyczna.
    Zdecydowanie ładnie nawilża usta, nawet te spękane owinięte tym balsamem dostają od razu ładną dawkę nawilżenia i robią się bardziej miękkie i elastyczne.
    Kiedy zostawiałam grubszą warstwę tego balsamu na noc, usta rano wyglądały na wypoczęte, świeże jakby po zabiegu spa. Przy tym zdecydowanie też chroni usta przed czynnikami zewnętrznymi.
    Według mnie balsam również odpowiednio nałożony lekko optycznie je powiększa. A nałożony na pomadkę pozwala nam się nią cieszyć nawet jeśli ta wysusza nam usta, a chcemy ją zużyć :).
    Produkt sprawdził się zarówno jesienią, zimą jak i teraz wczesną wiosną, kiedy to pogoda sprawia nam różne figle.
    Plusy:
    + posiada filtr SPF15;
    + ma działania ochronne;
    + eleganckie kobiece opakowanie, które łatwo się otwiera i zamyka;
    + przyjemnie pachnie;
    + jak na balsam do ust utrzymuje się dość długo;
    + nie klei się, w żaden sposób nie jest tłusty;
    + usta są wygładzone, miękkie i gotowe do działania ;P;
    + usta są ładnie podkreślone;
    + nałożony na pomadkę powoduje, że usta są bardziej kuszące.
    Minusy:
    - mimo wszystko wolę sztyfty, bo łatwiej mi je obsługiwać i nie muszę się zastanawiać, czy mam na pewno czyste palce;
    - wysoka cena - jak zawsze. 
    Ocena: 10/10   
    Moim zdaniem efekt jaki daje na ustach dorównuje błyszczykom, wręcz jest lepszy bo daje nam miękkie, delikatne i kuszące wargi. jest to naprawdę fajny i godny uwagi produkt. Z pewnością moja kosmetyczka tylko cieszy się, że wśród niej może się ten produkt znajdować :).
     A Wy testowałyście ten produkt? Oczywiście wiadomo jest kilkadziesiąt tańszych, bardzo dobrych balsamów do ust, ale mi ten jakoś przypadł do gustu.
    Miałyście ogólnie do czynienia z produktami do pielęgnacji Bobbi Brown? 
    Jeśli tak jakie są wasze odczucia jestem ogromnie ich ciekawa.  
    Podzielcie się swoim doświadczeniem :).

    poniedziałek, 9 kwietnia 2012

    TAG 50 pytań do...

    Stało się, zostałam otagowana przez Martę z bloga http://malami81.blogspot.com. W takim razie zapraszam do zabawy w zadawanie mi pytań, postaram się na wszystkie Wam odpowiedzieć ;).
    Zasady:
    1. Napisz od kogo otrzymałaś tag i zamieść link do bloga osoby, która Cię wyróżniła.
    2. Wklej logo tagu wpisując wcześniej swój nick.
    3. Odpowiedz szczerze na 50 pytań zadanych w komentarzach pod notką.
    4. Nominuj dowolną ilość blogerek, o których chcesz się czegoś dowiedzieć :)
     Taguję:
    1. 4premiere
    2. Marti :*
    3. Pinkoholiczkę
    4. eM
    5. Fiolkę
    Zapraszam jeszcze raz to zabawy! ;). Mam nadzieję, że większość odpoczywa sobie w domciu i gronie rodziny i leni się jak ja ;).

    niedziela, 8 kwietnia 2012

    Życzenia Wielkanocne!

    Moje Drogie z okazji Świat Wielkanocnych chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Dużo zdrowia, szczęścia i radości. Aby czas w gronie rodzinnym upłyną miło i wszystkie sprawy się wyjaśniły. 
    Przede wszystkim odpoczynku i zapomnienia na chwilę o jakiś problemach :).
    Kochane z całego serducha, życzę Wam tego, co najlepsze ;).

    Wasza Lyna_sama
    Źródło: Google

    sobota, 7 kwietnia 2012

    Kryolan Classic Lipstick LC101

    Niestety wczorajsza szminka jaką dostałam od GlossyBoxa kompletnie nie pasuje do mojego wieku i źle się w niej czuję. Zrobiłam swatch na ustach dla Was, ale aktualnie już przeczyściłam ją i alkoholem w miejscu użytkowania. Produkt wygląda naprawdę świetnie, na 100% jest trwały, jednak nie dla mnie. Przynajmniej nie w tym kolorze. Może za kilka lat zmienię zdanie, jednak jak na razie wolę pozostać przy czymś delikatniejszym, co nie zrobi takiego ogromnego szoku.
    Możliwe, że nie dorosłam jeszcze do takiej czerwieni ;).
    Opakowanie jest, ładne schludne i dość trwałe. Mnie nie powala jakąś wielką urodą, ale jest względnie w porządku. Sama lubię jednak coś bardziej kobiecego i przykuwającego wzrok.
    Jeśli chodzi o pomadkę ma ładną pigmentację i komuś kto lubi takie kolory z pewnością długo posłuży. Niestety nie mi pod tą kwestią nie odpowiada.
    Nakłada się ją dość łatwo, stapia się elegancko z wargami i ciut wgryza się pigment w usta, czego nie lubię, bo mam wrażenie, że niszczę swój naturalny kolor ust :), który bardzo lubię.
    Według mnie przetrwa na ustach ładne kilka godzin. Zwłaszcza jak przedzie w taki typowy mat. Bo od razu po nałożeniu ciut się błyszczy.
    Produktu jest całkiem sporo 4g, wiec szybko się nie skończy zwłaszcza przy takiej pigmentacji. Zdecydowanie jest to produkt godny profesjonalistów ;).

    Swatche z wczoraj:
    Swatche na ustach, nie wyglądają źle, ale niestety nie komponują się na tyle dobrze, by m się do tego koloru przyzwyczaiła. Usta świeżo po nałożeniu, nie dotykałam nimi żadną chusteczką.
    A teraz do Was pytanie moje drogie, czy któraś z Was nie byłaby wymianą na tą pomadkę i nie przeszkadza jej, że zrobiłam swatcha i pomalowałam nią usta. Ja z pewnością nie będę jej używać, nawet nałożona palcem nie przypadła mi do gustu, więc może komuś innemu posłuży, bo no niestety to nie dla mnie. Jeśli, która byłaby zainteresowana, piszcie na maila podanego w kontaktach.
    Zapomniałam Wam również pokazać wygraną, jaką udało mi się zdobyć jakiś czas temu, oto i ona! Jak na razie próbowałam tylko i wyłącznie korektora, który jest naprawdę fajny, ale niestety napisy z opakowanie spływają z niego w kontakcie z dłonią. Kolor lakieru też mi się bardzo podoba i z miłą chęcią go będę używała, jak tylko doprowadzę do ładu swoje paznokcie.
     **___**
    _**___**_________****
    _**___**_______**___****
    _**__**_______*___**___**
    __**__*______*__**__***__**
    ___**__*____*__**_____**__*
    ____**_**__**_**________**
    ____**___**__**
    ___*___________*
    __*_____________*
    _*____0_____0____*
    _*_______@_______*
    _*_______________*
    ___*_____v_____*
    _____**_____**
    _______*****_______ 

    Ode mnie specjalne życzenia dostaniecie jutro, ale nie mogłam się powstrzymać, aby nie wstawić tego króliczka ;).

    piątek, 6 kwietnia 2012

    GlossyBox kwiecień

    Moje drogie, również i u mnie zawitał dziś kwietniowy GlossyBox, który był dla mnie miłym zaskoczeniem. Po ekscesach KissBoxowych to pudełeczko sprawiło mi przyjemność, a nie nerwy.
    Zawartość jest jak dla mnie bardzo fajna każdy produkt, mi się spodobał z miłą chęcią je poużywam i potestuję. Jestem naprawdę zadowolona, że GlossyBox traktuje nas klientki bardzo poważnie, słucha się naszych rad i je stosuje. Produkty są różnych marek, więc dla każdego coś słodkiego ;).
    Kurier zawitał do mnie w miarę wcześnie, ale dopiero teraz znalazłam chwilę czasu, by móc się bliżej przyjrzeć wszystkim produktom. I czym dłużej się im przyglądam tym bardziej jestem zadowolona z zawartości. Naprawdę się postarali i tym razem. Tak, więc zaczynamy oglądanie!
    Zawartość Boxa:
    1. DERMALOGICA MultiVitamin Thermafoliant próbka 15mlTego produktu jestem ogromnie ciekawa zapowiada się bardzo ciekawie, zdecydowanie mam chęć go wypróbować i trafili w 10, wrzucając do mojego boxa ten oto produkt.
    2. GALENIC żelowy olejek do demakijażu twarzy i oczu Argane próbka 15mlTen żelowy olejek wypróbuję nawet już dziś. Sama szukam cały czas czegoś dobrego do demakijażu, a ta próbka powie mi, czy jest to godny zaufania produkt.
    3. KRYOLAN Classic Lipstick LC101 pełnowymiarowy produkt 4g
      To jest moja pierwsza w życiu taka czerwień, nigdy nie byłam na tyle odważna, aby takową wypróbować i nosić. Może dlatego, że jestem jeszcze względnie młoda i nie czułam się w niej komfortowo. Jednak ta z chęcią wypróbuję na jakąś imprezę. Poza tym jest to produkt Kryolanu, który chciałam wypróbować, więc z pewnością jestem chętna na wypróbowanie go. Kolor jest intensywny i wygląda na produkt, długo utrzymujący się na ustach. Wykończenie matowe.
    4. PAT&RUB relaksujące masło do ciała próbka 20mlFantastycznie pachnie to masło do ciała. Mnie i moją mamę urzekł zapach tego produktu i z miłą chęcią go wypróbuję. Naprawdę fantastyczna sprawa. Moje masło jest o zapachu trawy cytrynowej z kokosem. Intrygująca mieszanka, która kusi ogromnie. Tym bardziej, że miałam ochotę na coś do ciała.
    5. SANOFLORE lekki miodowy krem do twarzy próbka 10mlTen miodowy produkt kusi mnie już z samej nazwy. A poza tym chodziłam jakiś czas temu wokół tej marki, czy jej nie spróbować, ale w końcu sobie darowałam. Zdecydowanie muszę to zmienić i tym produktem sprawdzi, jak ten kremik sprawdzi się u mnie.
    6. Dodatkowo: AQUA SLIM Dość niespodziewany dodatek, ale nie przeszkadza mi to w cale. Tym bardziej, że jest on zupełnie gratisowy i nie zabrał miejsca jakiemuś kosmetykowi. Sama nie odchudzam się za bardzo, ale może spróbuję tego produktu. Zobaczymy. Na razie nie wiem, co z nim zrobię.
    A teraz karteczka informacyjna na temat boxa:

    Reasumując, poziom drugiego boxa jest nadal utrzymany względem pierwszego. Nie jestem nim, w żaden sposób zawiedziona. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy zacznę testować te produkty na sobie. Zaintrygowali mnie na tyle, że od początku dzisiejszego dnia, mam niesamowity i pozytywny humorek. Z pewnością zamówię kolejnego. Sama zdecydowanie mogę te pudełeczka polecić, osobą, które lubią takie drobiazgi.
    A wy kochane macie już swoje boxy? Jesteście zadowolone? Nadal lubicie GlossyBoxa? Zapewne częśc ogólnie nie przepada za boxami, ale dla mnie to fajna rozrywka, na przetestowanie nowych rzeczy, a przy tym dostaję fajnie pudełeczko, gdzie mogę trzymać moje różne duperele ;P.

    Buziaki, Lyna_sama!
    Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...