środa, 29 lutego 2012

Mały raj dla ciała...

Może pamiętacie jak jakiś czas temu pokazywałam Wam kupioną przez siebie kulę do kąpieli LINK!. Prezentowała się właśnie w taki sposób. Wyglądała naprawdę prześlicznie, mimo to jednak przełamałam się i zrobiłam wraz z nią mały relaks ciała. A oto i kilka zdjęć oraz mój komentarz odnośnie tego małego cudeńka relaksacyjnego. 
Kula faktycznie rozpuszczała się naprawdę długo nie powiem ile, ale było to spokojnie ponad 10 minut. Wolałam się relaksować, niż sprawdzać z zegarkiem ;). Takie długie rozpuszczanie kuli ma wiele zalet, można się nią nacieszyć podczas kąpieli :). 
Z wyglądu kula miała w sobie drobne fragmenty kwiatów i one pływały sobie w wodzie kiedy miałam relaks. Powiem, że to naprawdę fajny i ciekawy pomysł z takim zatapianiem wewnątrz elementów. No chyba, że ktoś ma wannę z hydromasażem, to może mu ją zapchać ;P. 
Woda zabarwiła się na kolor lekkiego mleczka, zupełnie jakbym dolała właśnie niego :D.
Zapach nadal nie wiem, ale było to przyjemne, a skóra po kąpieli była wyczyszczona i przyjemnie gładka. A ja wypoczęta, wiec kula sprawdziła się w 100%. Z pewnością jeszcze w tamtym sklepie kupię jakąś. Bo to ciekawy produkt i przynosi ulgę po wykańczającym dniu, a głowa może się rozprężyć, a nie tylko całki i inne Wilsony-Sommerfeldy używać ;P.
A oto fotorelacja :). Zapraszam Kochane!
I kto ma teraz ochotę na kąpiel? :P
Ohhh i nie mogę się odczekać aż GlossyBox wpadnie w moje łapki, kurcze byłam niegrzeczna i nie wytrzymałam :P musiałam zobaczyć, co jest w środku, jestem pozytywnie zaskoczona, ale wypowiem się dopiero jak dostanę do łapek swoje pudełeczko, a w domku będę dopiero w piątek wieczorem :).
A wy kochane wytrzymałyście i czekacie na swoje pudełeczka? Czy zajrzałyście?Koniec ;) Buziaki!

EDIT:
Ruszyła strona Shinny Box :) Zainteresowane? 
Oto link aktywacyjny ode mnie:
http://shinybox.pl/?ref=c503d1a

wtorek, 28 lutego 2012

L'Occitane Ma Crème Nature Oliwka

Dziś mam do pochwalenia się kolejny prezent urodzinowy jaki dostałam. To prezencik urodzinowy od pewnej osóbki z mojej rodzinki, która wpadła na taki fantastyczny pomysł, aby coś takiego mi sprezentować. Byłam ogromnie zaskoczona i bardzo zadowolona, że mogłam otrzymać, coś aż tak fajnego. Same zobaczcie. Aż się prosi tego używać ;).
Wkładka wewnątrz pudełeczka o zapachu lawendy - fantastyczny pomysł. A jaki aromatyczny - cudo. Polecam! :D
A oto i główny element prezentu! Krem  do twarzy Ma Crème Nature Oliwka, który mogę sobie sama wykonać. Dokładnie tak :). Małe hand made, a ja lubię takie rzeczy. Nigdy wcześniej nie robiłam kremu, chociaż miałam chęci - może latem zrobię coś ze strony Zrób Sobie Krem, na razie jest to niemożliwe.
Tutaj sprawa jednak jest o wiele prostsza. Mamy gotowy zestaw do przygotowania instrukcję i musimy według niej działać - najprawdopodobniej zrobię mały instruktarz z tym kremem, kiedy zdecyduję się go zrobić, jak na razie nie w najbliższym czasie, bo nie chcę zmieniać swojej pielęgnacji, ale może za miesiąc, dwa. Zobaczymy :). Wiem, że nie mogę za długo czekać, bo produkty ważne sobą do czerwca/lipca 2012 roku. A sam zestaw po wykonaniu należy trzymać w lodówce i ważny jest 1,5 miesiąca od daty wykonania. Jak zapewnia producent jest to produkt naturalny :).
Zapewne jak go już zrobię i zużyję powiem na jego temat znacząco więcej :)
A oto i jego zdjęcia, zapraszam do oglądania!:
 
Wszystko wewnątrz pudełeczka było ładnie poukładane :), miało swoje miejsce. Mnie najbardziej przypadło do gustu, coś przypominającego trzepaczkę :), naprawdę ślicznie wykonane!
Mamy również naklejkę, gdzie możemy wpisać wszystkie niezbędne dane w tym datę kiedy zrobiliśmy kosmetyk i do kiedy jest on ważny :).
Zaciekawiłam Was? Co sądzicie o tego typu kremach wykonywanych przez nas i o krótkiej dacie ważności? Mnie intrygują i zastanawiam się, co wy na to. Ja mam ogromną chrapkę już wykonać ten kremik, ale chcę mieć dobre rozeznanie wobec tego, co aktualnie używam :). Dlatego nie przerwę pielęgnacji - mimo wielkiej niechęci :D.
Moje kochane mam do Was prośbę, wypowiedzcie się w ankiecie na temat nowego wyglądu bloga. Znajduje się ona pod Obserwatorami po prawej stronie :).
Buziaki!

poniedziałek, 27 lutego 2012

Bony rabatowe Sephora i Douglas

Ostatnio mam jakieś oblężenia bonami, to tak nie ładnie biednego konsumenta tak nimi męczyć, bo to baaardzo kusi. Prócz jednego rabatu z Douglasa, mam jeszcze dwa z Sephory, a tu jak przyjechałam do rodziców czekała kolejna paczka rabatów :).
  • Urodzinowy z Douglasa na -10%;
  • -10% na zakupy Online w Douglasie;
  • Oraz nadeszły dni VIP w Sephorze -20% na cały asortyment, trwają one od dziś 27 lutego do 4 marca - bardzo kusząca propozycja.
A wy jak zapatrujecie się na takie bony i rabaty? Lubicie z nich korzystać, czy raczej nie? Osobiście zawsze mnie kusi niższa cena i wtedy przypominam sobie, że w sumie to czegoś mi brakuje i jakoś się do czegoś tam przydają. Zwłaszcza jak jest -20% zniżki, bo przy porządnym zakupie robi to faktycznie różnicę znaczącą.

niedziela, 26 lutego 2012

Chanel, Rouge Coco Shine - Fétiche (52)

A oto jeden z prezentów urodzinowych, ten sprawiłam sobie akurat sama. Już od dawna chodziłam wokół szminek z Chanel i tym razem padło właśnie na coś pośredniego. Ani nie jest to szminka, ani też błyszczyk. Jednak tak bardzo mi się spodobała, że właśnie ją wybrałam. Chociaż stałam nad nimi chyba z 30minut.
Mój wybór padł na Chanel, Rouge Coco Shine - Fétiche (52).
Jest ona delikatna i bardzo subtelna. Z pewnością znajdzie się wiele przeciwniczek mojej małej piękności, bo - jest droga - jest, bo - można znaleźć lepsze - na pewno tak i można tak wiele kwestii w nieskończoność mówić. A mimo to i tak gdybym miała wybór, to właśnie po produkt tej marki, bym sięgnęła. Czemu? Jeszcze nigdy się nie zawiodłam, na ani jednym produkcie. Uwielbiam ich perfumy, moją miłością jest Chanel Chance Eau Fraîche, którego akurat nie mam w swojej kolekcji, ale z pewnością wrócę jak tylko skończę to, co mam. Bardzo lubię również Chanel Coco Mademoiselle Eau de Parfum, które aktualnie mam, ale używam na bardziej istotne spotkania, pachnie nieziemsko. Ale o samych perfumach jakie używam napiszę innym razem.
Wracając jednak do pomadki przedstawię, ją Wam ciut bliżej ;).
 
Składniki
Opakowanie
Bardzo proste i eleganckie, wytworne, zdecydowanie kobiece. Kiedyś już moja mama miała ich szminkę i jest naprawdę bardzo wytrzymałe, nie rysuje się, ani nie niszczy. A najbardziej lubię ten swoisty dźwięk zamykania. Bardzo fajny :). Jest leciutka i bardzo poręczna, zmieści się do każdej damskiej torebki, idealna na imprezę.
 
Ważna jest 18 miesięcy od otwarcia :)
O trwałości Wam za dużo nie powiem, bo jeszcze za bardzo jej nie próbowałam, ale nie jest to taka typowa szminka o intensywnej pigmentacji, bardziej jak znacznie mocniejszy balsam koloryzujący usta, tylko w ciut mocniejszym wydaniu. Mogę jednak przypuszczać, że kolor będzie się utrzymywał, ale ten blask Shine zje się bardzo dobrze :D. Ale właśnie czegoś takiego chciałam.
Zapach
Przede wszystkim pomadka ta pachnie nieziemsko, prawdziwymi różami. Nie mogę się jej nawąchać. Naprawdę niesamowity zapach. Nie przypominam sobie, aby jakaś inna szminka była tak bardzo apetyczna. Mam ochotę ją schrupać ;P. Ogromnie lubię konfiturę z róży, a to idealnie przypomina mi ten zapach.
Nie do końca jest ona taka jasna, ale w świetle dziennym właśnie tak wychodzi. Nie mogłam zrobić lepszych zdjęć.
W cieniu, ale jest ciut jaśniejsza.
Swatche 
Na ustach prezentuje się o stokroć lepiej,
ale niestety moje aktualnie na nadają się
na pokazanie całego czaru tej słodkości, innym razem :).
Delikatne nałożenie na dłoń. Jedno przetarcie. W świetle dziennym.
Mocniej naciskane :) i już widać różnicę. W sumie wszystko zależy od potrzeb. Drugie przetarcie. W świetle dziennym.
  
A jak Wam podoba się mój zakup? :) Bardzo lubię takie odcienie, będzie idealna na co dzień na uczelnię, podkreśli mój kolor ust (mam dość dobrą pigmentację).
 I jestem ciekawa jak będzie się dalej u mnie sprawdzać, może za jakiś czas wspomnę o niej jak się sprawuje i czy jestem naprawdę zadowolona, ale to dopiero jak dłużej ją poużywam.
P.s. Błagam nie mówicie, że ma delikatny kolor, ona właśnie ma taka być :).
Na blogu KarlaSugar jest dużo ciekawych swatchy tutaj macie inne Chanel Rouge Coco Shine.
(zdecydowanie jest tam lepszy swatch mojej 52 Fétiche)

sobota, 25 lutego 2012

Przesyłka od Marti pigmenciaki i prezenty

Zaczęłam kolejny semestr studiów i zapowiada się bardzo ciężko niestety. Ale postaram się, aby nie było zbyt dużych przerw w blogowaniu :). Bo sprawia mi to nie małą przyjemność.  Chciałabym też wszystkim podziękować, za miłe słowa i życzenia z okazji moich urodzin.
Jesteście wszystkie kochane!
Dzisiaj chcę Wam pokazać, co przyszło dla mnie w tym tygodniu od Marti, śmieję się, że taki prezent urodzinowy ;). Tym bardziej, że dostałam od niej znaczące dodatki :). Za co już z całego serducha dziękuję, kompletnie się tego nie spodziewałam.
Już kiedy Marti wstawiła na swoim blogu wyprzedaż się zainteresowałam tyle MACa w jednym miejscu nigdzie nie ma :D, oprócz ich salonów ;). Sama zainteresowałam się pigmentami, bo z nimi miałam najmniej wspólnego i wybrałam:
  • Silver Fog 05,ml;
  • Stacked 1! Crush Metal Pigment - ciemny fiolet 0,5ml;
  • Vanilla 0,5ml;
  • Grape 0,5ml;
  • Bloodline 0,5ml;
Marti dorzuciła mi aż (za co dziękuję):
  • Mega-Rich pigment;
  • błyszczyk MAC Lavender Wind, który wygląda fantastycznie, ale nie mogę go jeszcze używać - mały problem na ustach z powodu przeziębienia.
Marti jeszcze raz Ci dziękuję :* Buziaki! Jestem bardzo ciekawa jak mi się będzie testowało te produkty. Jak na razie użyłam tylko jednego pigmentu dziś Vanilla i to na sucho, trzyma się świetnie :).
To na tyle dziś. Buziaki!

czwartek, 23 lutego 2012

Wyniki mojego rozdania urodzinowego!

Kochane! Właśnie udało mi się zliczyć wszystko i przeczytać Wasze odpowiedzi :). Dziękuję za tak wielkie zainteresowanie, naprawdę się nie spodziewałam tylu chętnych.
Dziś są moje urodziny i udało mi się przez to przebrnąć jeszcze. Dziękuję Wam też za wszystkie życzenia urodzinowe :) bardzo mi się miło zrobiło!
A teraz.... emocjonująca chwila, moje rozdanie urodzinowe wygrywa....!
Nagroda główna trafia do eM! Gratuluję Ci kochana :)
Nagroda specjalna, za odpowiedź, która najbardziej mi się spodobała ląduje do xkeylimex!
Obie proszę o jak najszybsze skontaktowanie się ze mną czas na to 7 dni, później wylosuję kolejne osoby.

Gratuluję wszystkim wygranym i wszystkim, który chcieli wziąć udział w moim rozdaniu! 

Buziaki Wasza Lyna_sama

środa, 22 lutego 2012

Przypomnienie o rozdaniu do 23lutego 18:00

Chciałabym wszystkim przypomnieć Wam o trwającym do jutra rozdaniu na moim blogu :).
Osóbki, które chciałyby wziąć udział, a jeszcze się nie zgłosiły Serdecznie Zapraszam!
Buziaki, Lyna_sama


wtorek, 21 lutego 2012

GlossyBox teraz oficjalnie otwarty!


Moje Drogie GlossyBox oświadczył, że można kupować oficjalnie pudełeczka online!
Dostałam od nich e-mail, jak i napisali o tym online! 
Koszt pudełeczka: 49zł z przesyłką.
http://www.glossybox.pl/
Jeśli, któraś zainteresowana proszę kupować :D. Ja już wcześniej miałam zabukowane pudełeczko ;).
Która kupi/kupiła? Która ma chęć, a kto woli poczekać :)?
Źródło: Facebook GlossyBox

INFO od nich na facebooku:
"UWAGA: PayPal nie umożliwia polskim klientom płatności za usługi subskrypcyjne, jeśli nie macie podpiętej karty płatniczej. Na chwilę obecną możecie dokonać wpłaty tylko kartą lub przez PayPal z podpiętą kartą. Pracujemy nad tym aby w przyszłości ułatwić Wam płatności. W razie problemów piszcie na kontakt@glossybox.pl "

The Body Shop PINK GRAPEFRUIT Shower Gel

Dziś przybywam do Was z produktem, który bardzo lubię ja i moja mama. Od dawna towarzyszy często naszym kąpielom. Mam na myśli produkt The Body Shop PINK GRAPEFRUIT Shower Gel. Czemu jest on dla nas taki niezwykły? Wystarczy, go bliżej poznać. Tym bardziej jeśli ktoś lubi cytrusowe zapachy w łazience. Buteleczka powyżej jest świeża jeszcze nietknięta, bo inna stoi w naszej łazience (ale nie chciałam jej fotografować, bo jest trochę zbyt wilgotna, a nie chciałam się z tym paprać :)). 
Obie buteleczki, tą na zdjęciach i tą w łazience zakupiłyśmy podczas, któryś promocji w TBS przy bardzo opłacalnej okazji 2 w cenie 1, bo obniżone były o połowę. I jako, że to nasz faworyt zwłaszcza mamy, bo ja lubię zmieniać adoratorów kąpieli. Zapraszam, więc do bliższego przyjrzenia się temu produktowi w mojej recenzji.
Zapach
Największy atut produktów do kąpieli, dla mnie jeśli ten produkt źle pachnie to jest skreślony :). A jak nazwa wskazuje tutaj mamy do czynienia z zapachem grejpfruta i takowy ślicznie się unosi. Dla mnie z produktów, które są dostępne na bieżąco to jeden z najładniejszych zapachów, świeży, lekki, pozostaje na skórze nawet po kąpieli. Lubię go używać, bo po takim relaksie właśnie z nim jestem wypoczęta i dobrze mi się śpi.  
Opakowanie
Jest ono wygodne, nie nalewa się na dłoń zbyt dużej ilości płynu, chyba, że ktoś za mocno naciśnie, bądź nie będzie obserwował tego co robi ;). Nie przeszkadza mi brak pompki, ale widziałam ostatnio, że właśnie grejpfrut taką posiadał, może następnym razem mamie sprawię właśnie z pompką. Ale uważam, że nie jest to w tym przypadku konieczny element.
Konsystencja
Jest to gęsta, lejąca się substancja myjąca :). Łatwo nalewa się na dłoń i dobrze rozprowadza po ciele. Jeśli o konsystencję chodzi to bardzo mi się ona podoba. Idealna, wspomaga doskonale Wydajność produktu. Przynajmniej u nas :).
Wydajność
Starcza on na naprawdę bardzo długo, wszystkie produkty TBS jakoś długo schodzą u mnie. A tym żelem do kąpieli mogę się długo cieszyć. Dokładnie określić nie mogę, bo w naszej łazience prawie cały czas stoi. Ale nie jest tak prosto go wykończyć, bo produkt bardzo dobrze się nakłada.
Mydlenie
Oceniam wzorowo już niewielka ilość pozwoli nam porządnie namydlić daną część ciała. Lubię ten proces nakładania tego żelu. Jest miękki i przyjemny, nie pozostawia na skórze żadnego osadu, skóra jest porządnie wyczyszczona, oraz odświeżona.
Produkt zawiera: 400ml
Dla mnie to wystarczająco, nie przepadam za większymi butlami produktu, bo traci już później swój zapach i nie jest to już taka sama kąpiel. Tutaj nigdy mi się nie zdarzyło, żeby produkt pachniał słabiej po upływie dłuższego czasu.
Produkt po otwarciu ważny jest 12 miesięcy
Miałam z tej serii jeszcze kiedyś balsam do ciała, nawet dwa i peeling. Z peelingu wtedy byłam mniej zadowolona, ale nie wiem jakby to było teraz. A balsam uwielbiałam przede wszystkim za utrzymanie tego cudownego zapachu po kąpieli. Lubię używać tej samej nuty zapachowej podczas kąpieli i po niej, bo wzmacniam efekt, jaki już rozpoczęłam podczas relaksowania się w wannie, czy pod prysznicem. Masło o zapachu grejpfruta pachniało jeszcze intensywniej niż sam żel, rozprowadzało się gładko i przyjemnie. Może kiedyś jeszcze je kupię, jak będę miała na nie ochotę. Zobaczę. Na razie używam nawilżającego produktu Neutrogeny i może jak go wykończę, skuszę się na ten zapomniany trochę przeze mnie produkt. Albo wezmę coś z innej serii zapachowej.
Plusy
+fantastyczny grejpfrutowy zapach;
+wydajność;
+dobrze się mydli;
+nie pozostawia osadu;
+skóra jest czyta i przyjemna w dotyku;
+po jego użyciu czuję się zrelaksowana i wypoczęta.
Minusy
-cena, jest dość drogi jak na żel pod prysznic.
Ocena: 10/10
Moja ogólna opinia o produktach z The Body Shop
Bardzo lubię ich produkty do kąpieli i pielęgnacji. Może nie są one wybitnie nawilżające, ale moja skóra, akurat nie jest aż tak przesuszona, bym miała z nią jakiekolwiek większe problemy. Z ciałem raczej miałam zawsze mało problemy. Nie są to też produkty, które mają nam w czymś za bardzo pomagać :D, uważam je za niesamowicie relaksujące i odprężające, a mi właśnie coś takiego jest najbardziej potrzebne. Podczas kąpieli chcę wypocząć i nabrać energii, a właśnie aromaty jak np. ten żel do kąpieli, czy ich masła wspomagają ten proces. Dlatego z pewnością nie raz spojrzę na nich miłym okiem.
Produkty te nie należą do najtańszych, jednak jeśli złapie się u nich dobrą promocję można dostać je taniej. To chyba tak w skrócie wszystko, co chciałam Wam powiedzieć na ten temat :).
A wy, co sądzicie o produktach The Body Shop? Lubicie jest, czy nie?
Z chęcią poznam Waszą opinię :)

poniedziałek, 20 lutego 2012

KissBoxy nadal zainteresowane?

Zapisy na marcowy KissBox ruszyly dziś o 20:00, jednak tym razem najwyraźniej nie cieszyły się one tak dużą popularnością niż wcześniej. Bo aktualnie jest po 22 i jeszcze były przed chwilą dostępne sztuki. Oto fragment Print Screena z mojego komputera. Ja osobiście mam subskrypcję i tymi zapisami nie byłam w ogóle zainteresowana, ba nawet zapomniałam o nich. Ale ok 21:30 przypomniało mi się i z ciekawości zerknęłam na ich stronę. Najwyraźniej ostatnie słabe zorganizowanie dało w kość :/. Ostatnio boxy poszły w 20minut, a tym razem szły 2h. Znacząca różnica.
A wy nadal jesteście zainteresowane tym boxem? Kupiłyście? Ja osobiście jeszcze popatrzę, jak będzie się sprawował... Pożyjemy zobaczymy...
Jeśli potrzeba przybliżcie sobie zdjęcie :)

STOP WERYFIKACJI OBRAZKOWEJ tutaj macie LINK do posta Marylin !!! 

Zakupy: YANKEE CANDLE i kula do kąpieli

Ostatnio jak wysyłałam paczuszkę w Warszawie na Poczcie koło metro Centrum przez przypadek w drodze powrotnej pomyliłam drogę i przeszłam się naokoło do tramwaju. Dziwnym trafem dopiero wtedy zauważyłam mały sklepik z Światem Zapachów. Już od dłuższego czasu kuszą mnie ich produkty, w tam mogłam naocznie je pooglądać i się zakochałam! Sklepik, mimo że jest mały to jest w nim naprawdę wiele produktów. Prócz fantastycznych świec, na które pewnie w późniejszym czasie się skuszę, były też produkty do kąpieli, które oczarowały mnie swoim wyglądem tak samo jak ostatnio strona Starej Mydlarni, która mnie oczarowała i z pewnością jak wykorzystam to, co mam do kąpieli coś od nich zamówię, bo produkty wyglądają naprawdę kusząco! To w tym właśnie sklepie znalazłam zbliżone wyglądem kule do kąpieli i nie wytrzymałam kupiłam jedną. Były też inne mydełka, kule, szampony, balsamy mały Polski Lush :P, albo przynajmniej jego rekompensata.
Tak więc jako fanka przyjemnych wieczornych relaksacyjnych kąpieli i świeczek kupiłam dwa produkty:
  • YANKEE CANDLE o zapachu BAHAMA BREEZE, który to zapach ostatnio był recenzją postu Agi ona miała wosk, ja zainteresowałam się świeczuszką - zapach oszałamiający już z samego obwąchiwania świeczki, a jak się pali zapach unosi się w powietrzu miodzio :) - KOSZT: 9zł;
  • kula do kąpieli, ale szczerze zapomniałam się zapytać, co jest w jej składzie :D - ma się podobno rozpuszczać w wodzie powoli nawet do 15minut - KOSZT- 12zł.
Niestety transport w rzucającej się na lewo i prawo torebce nie był dla niej sympatyczny i lekko pękła :). Ale i tak jest piękna. Urzekł mnie jej urok osobisty.
 
Jak na razie nie testowałam, kuli produktu, świeczkę za to wczoraj i byłam zachwycona. Ale nie ma się o co martwić. Kula w najbliższym czasie też znajdzie swoje zastosowanie. Zobaczymy jak się będzie się sprawdzać. Jest oczywiście zdecydowanie mniejsza do kul ze Standersa(może później je jakoś porównam), ale czasem człowiek nie chce takiej wielkiej :). Chociaż pałam wielką sympatią do produktów do kąpieli z tej firmy.
To na tyle dziś. A wy lubicie długie kąpiele z kulami i świeczki? Testowałyście kiedyś takie produkty?
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...