sobota, 19 maja 2012

Mała przerwa w działaniu...

Moje Drogie!
Niestety zważywszy, że mam baaardzo dużo roboty związanej ze studiami, a przy tym niebawem pojawi się w mojej rodzinie nowy członek (w końcu ^.^), muszę zrobić dłuższą przerwę od bloga. Pewnie sporadycznie pokaże się jakiś post, ale będą to raczej rzadkie epizody. Z pewnością ze zdwojoną siłą wrócę do Was tuż po sesji (w najgorszym wypadku skończę ją 26 czerwca :P).
Mam nadzieję, że zrozumiecie moją decyzję i poczekacie na mnie aż wrócę :). Myślę, by w trakcie umilić Wam jakoś ten czas jakimś rozdaniem, zobaczymy, czy znajdzie się na to jakaś chwila czasu.
Jak na razie trzymajcie za mnie mocno kciuki, aby wszystko poszło na przód. Już za Wami tęsknię :*.
Do napisania Kochane!
Wasza, Lyna_sama!
P.S. A na poprawę humorku, śliczna kawusia :D

sobota, 12 maja 2012

theBalm NUDE'tude - swatche

Jako, że kilka z Was chciało swatche paletki, którą wygrałam ostatnio i pokazałam w TYM poście. Dziś postanowiłam spełnić Wasze małe prośby i zabrałam się właśnie za zrobienie zdjęć kolorów. Mam nadzieję, że dzięki temu przybliżę Wam obraz tego produktu. Ja jak na razie namiętnie ja testuję i za dłuższy okres czasu na pewno jeszcze do niej wrócę i powiem słów kilka na temat trwałości, tego co o niej po ochłonięciu będę myślała. Jak na razie jest moim dobrym kompanem i staram się eksperymentować z nią ile tylko się da.
Jeśli chcecie się bliżej przypatrzeć cieniom, sugeruję kliknięcie na pojedyncze zdjęcia, wtedy łatwiej się przyjrzeć :).

Matowe wykończenie mają cienie: Sultry, Sexy, Serious, Sleek.
Błyszczące, satynowe z drobinkami wykończenie mają cienie: Sassy, Snobby, Stubborn, Stand-offish, Selfish, Sophisticated, Schitzo, Silly.
Jak na razie jestem oczarowana kolorystyką, sprawdzam bardzo powoli ich trwałość. Podoba mi się minus jaki zauważyłam malutki to fakt, że kiedy nabieram cień na pędzel to czasem ciut nasypie się na jasne otoczenie i dość ciężko jest to potem wytrzeć. Największy problem jeśli o to chodzi sprawia cień Serious, głęboka matowa czerń. Ale ogólnie jestem bardzo pozytywnie nastawiona do niej i z pewnością nie raz, nie dwa będę się nią malować.
Skład (Ingredients):

Swatche 
Od lewej: Sassy, Snobby, Stubborn, Stand-offish, Selfish, Sultry, Sophisticated.
Od lewej: Schitzo, Sexy, Silly, Serious, Sleek.
Mam nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowane zdjęciami, chociaż w małym stopniu. Zestawienie kolorystycznie jest naprawdę fajne.
A dziś mam jakiś dobry humorek i wstawiam, Wam miłą dla ucha piosenkę!
Have a nice day!

czwartek, 10 maja 2012

Moje paznokcie wkońcu opanowane...

Już kilka raz gdzieś na blogach Waszych Moje Drogie wspominałam, żaliłam się jak to ja nie mam kiedy malować paznokci :P. Tym razem jednak wybrałam się do kosmetyczki na małe opanowanie moich pazurków. Jakiś czas temu miałam zrobioną na weselę hybrydę i pozwoliła mi trochę chociaż zapuścić pazurki, we wtorek ją zdjęłam i zrobiłam zwykły manicure i w końcu czuję, że moje dłonie i paznokcie odżyły, jest im nareszcie dobrze.
Niestety nie należę do tych kobiet, którym malowanie paznokci, ogarnięcie skórek przychodzi łatwo, to dla mnie tragedia, nie przepadam za robieniem tego samej (jakoś nigdy nie jestem zadowolona - albo zbyt niecierpliwe ze mnie stworzenie), dlatego pewnie uwielbiam z tym problemem chodzić do kosmetyczki.

Tak prezentowały się moje pazurki tuż po tuningu w hybrydzie, jeszcze przed majówką, były króciusieńkie, ale pełne werwy, przynajmniej miałam taką nadzieję ;).
 
A tak wyglądają już powoli na ogarnięte po niecałych dwóch tygodniach. Czują się znacznie lepiej i naprawdę w końcu mogę spojrzeć bez wstydu na swoje palce. Jako osoba ścisła, nigdy nie mam na nie czasu, tym samym jest to ogromnie miła odmiana od rzeczywistości.

Wiem na pewno, że moje pazury były malowane (specjalnie sprawdziłam) lakierem Essie w kolorze Too Too Hot, który urzekł mnie swoim kolorem. Bardzo lubię czerwienie i uważam je za nieodłączną część manicure. Zawsze będzie mi się kojarzył ten odcień na paznokciach z kobiecością, elegancją i zadbanymi dłońmi. Tym samym słysząc, o tym, że lakiery Essie od dzisiaj będą dostępne w Super-Pharma specjalnie poszłam i rozejrzałam się za tym lakierem. Może zmotywuje mnie do działania i e malowania samej, z pewnością moim celem kosmetycznym na wakacje będzie opanowanie ładnego malowania pazurów ;).
Szczegóły zakupów lakierowych pokażę w najbliższym czasie, może nawet jutro. Jednak trzeba przyznać, że ściana z taką ilością Essie wygląda baaardzo kusząco, miałam chrapkę też na Mademoiselle, ale niestety chyba już mi je wszystkie kobity sprzątnęły sprzed nosa.
To chyba na tyle mojego luźnego gadania na dzisiejszy dzień... czasem człowiek lubi wstawić coś bardziej frywolnego :D.
Jak Wam się podoba kolorek? Mam nadzieję, że nie straszę paznokciami :P.
Pozdrawiam!
 

środa, 9 maja 2012

Moja wygrana u Obsession

Przybyła na początku tego tygodnia pięknie opakowana, moja wygrana od Kochanej Obsession. Dziękuję Ci kochana i maszynie losującej, że stwierdziła słusznie, iż to właśnie mej osobie należy się wygrana. W końcu dobrze działająca maszyna wie, że to właśnie mi się należy :P.
A tak mówiąc już poważnie, naprawdę się cieszę, że ta paletka trafiła właśnie w moje, skromne łapki i będę mogła z niej korzystać do woli. Niezłe kobitki mi się trafił ;). Jak uda mi się dojść do dna, zdecydowanie sprawdzę, co tam widać :P. Już dziś rano ją sprawdzałam na sobie i jestem pozytywnie nią zaskoczona, z pewnością idealnie będzie się sprawdzała do moich codziennych makijaży, bo ja jednak bardzo lubię używać na co dzień cieni, jakoś to sprawia mi większą radochę, niż miałabym się męczyć z kreską ;).
Cieni w paletce jest aż 12 wszystkie o bardzo ładnym wykończeniu, zdecydowanie w moim stylu i z chęcią każdy sobie po testuję i wypróbuję po kolei. Na pewno kiedy już się z nią dokładniej zaprzyjaźnię dam Wam znać, co na jej temat myślę, ale jak na razie jestem baaardzo pozytywnie nastawiona do tego produktu. Będę musiała trochę zdradzić moją paletkę MAC ;P.
Na pierwszy rzut oka oczarował mnie Stand-offish i Schitzo, ale tak naprawdę rano nie mogłam się  zdecydować, który kolor nałożyć, bo w sumie każdy wydał mi się intrygujący. Zazwyczaj nie przepadałam za gotowymi paletami z taką ilością kolorów, ale ta jednak jest wyjątkowa.
Nie wiem za to co myśleć o pędzelku, jakoś nigdy nie pałałam miłością do tych, które dołączone są do zestawów, ale na pewno go sprawdzę. Jest malutki i do transportu idealny, może się zakochać, chociaż wątpię :D.
A Wam jak się podoba moja mała zdobycz? Bo ja jestem zachwycona, zdecydowanie warto brać udział w konkursach, bo można przypadkiem zdobyć naprawdę fantastyczne produkty, takie jak np. ten. Ojjj będzie się działo w moich porannych mazajach. 
Pozdrawiam :*

wtorek, 8 maja 2012

Glossy Box maj

Glossy Box dziś dotarł również i do mnie. Już kilka dziewczyn pisało na jego temat, ale ja lubię wtrącać i swoje pięć groszy zawsze, więc i moja opinia na temat tego pudełeczka pojawia się dziś. Jestem nim bardzo mile zaskoczona, a o samej mojej opinii na jego temat możecie przeczytać na końcu posta. Zdecydowanie uważam, że z czystym sercem mogę Wam polecić tego boxa, ani razu jeszcze mnie nie zawiódł i mam nadzieję, że tak pozostanie. Według mnei firma rozwija się w odpowiednim kierunku i szanuje swoich klientów.
 A oto i zawartość, jaką dziś zastałam w majowym jak zwykle pięknie zapakowanym pudełeczku, bardzo lubię ten design.
  1. AVÈNE płyn micelarny do oczyszczania i demakijażu skóry wrażliwej próbka 50ml
    Jestem mile zaskoczona próbką płynu micelarnego, powoli zaczyna mi się w domu kończyć płyn micelarny i z chęcią wypróbuję sobie tą małą próbkę. Zobaczymy czy skusi mnie do zakupu pełnego opakowania. Sama nie miałam nigdy do czynienia z tym micelem. Ale brzmi kusząco, tym bardziej, że bardzo lubię wodę termalną tej firmy.
  2. DERMIKA zmysłowy peeling kwiatowy do ciała próbka 50ml
    Produkt ten pachnie bardzo przyjemnie i zdecydowanie z wielką przyjemnością go wykorzystam. Naprawdę postarali się z wyborem tego produktu, bo zdecydowanie go wykorzystam. 
  3. LIERAC rozświetlający krem multiwitaminowy Mesolift Creme próbka 10ml
    Z chęcią go wypróbuję, bo brzmi bardzo kusząco, tym bardziej, że ja zazwyczaj jestem dość zmęczona ;). A bomba witaminowa by się na bank przydała!
  4. L'OCCITANE krem do rąk z Masłem Shea próbka 10ml
    L'OCCITANE krem do stóp z Masłem Shea próbka 10ml
    Mój ulubiony krem z L'Occitane się pojawił w boxie i miło mnie zaskoczył, bo moja ostatnia tubka tego kremu mi się skończyła i z miłą chęcią zużyję jeszcze te 10ml, może na jakiś wyjazd też sobie zostawię, ale na pewno się przyda.
    Za to nie próbowałam od nich żądnego preparatu do stóp i z miłą chęcią go wypróbuję. Może również przypadnie mi do gustu. W końcu lato za pasem powoli i trzeba zacząć pielęgnować odpowiednio stopy, bo ja jednak nie lubię jak coś z nimi jest nie tak przy tej porze roku.
  5. RENE FURTERER suchy szampon do włosów Naturia próbka 75ml
    Bardzo fajny pomysł. Mam jeden suchy szampon, jestem z niego zadowolona, ale nie zachwycił mnie aż tak bardzo. Zdecydowanie z chęcią wypróbuję ten, może lepiej się u mnie sprawdzi :). Poza tym jest bardzo poręczny, może zostawię sobie go na wakacje, jakąś podróż ;)
Moje podsumowanie na temat majowego Glossy Boxa
Jestem coraz to bardziej pozytywnie nastawiona do tego boxa. Widać, że ekipa bardzo się stara i tworzy naprawdę godne uwagi pudełko. Mimo że tym razem były same próbki jestem całkowicie zaspokojona jego zawartością. Podoba mi się w sumie każdy produkt, zaciekawili mnie i z wielką przyjemnością będę je wypróbowywać, bo są one intrygujące. Jednych może jeden fakt tylko nie satysfakcjonować - brak jakiejkolwiek kolorówki, ale mnie to nie przeszkadza w ogóle. Wolę produkty pielęgnacyjne, one cieszą mnie bardziej. Bo kolorówkę preferuję kupować sobie jednak sama. Wiem co lubię i czego oczekuję od niej i mało kto pod tym względem jest w stanie mnie zaspokoić, chociaż są wyjątki :).
Reasumując jestem usatysfakcjonowana boxem i mam nadzieję, że tak już zostanie ;P.

A Wam jak się podoba majowe pudełeczko? Którąś zainteresowało?

MAC Technique warsztaty

Ostatnio dostałam smsa od MAC, że w najbliższym czasie odbędą się w Warszawie warsztaty MAC Technique. Już od dawna planowałam się na takie wybrać i tym razem nie było nic przeciwko temu, bym na takowe poszła. Te najbliższe odbędą się w dniach 17-18-19.05  w siedzibie EL w Warszawie:).
Vouchery są w ograniczonej ilości (nie wiem ile ich dokładnie jest), ale można je zakupić w salonie MAC jeśli któraś byłabym zainteresowana. Tym samym wczoraj stałam się właścicielką jednego takie zaproszenia. Koszt tej zabawy to 150zł, ale pieniądze te później zostaną wykorzystane za zakup produktów MAC. Tym samym moim zdaniem jest to bardzo opłacalne. Dowiem się pewnie kilku ciekawych rzeczy i z pewnością jakoś mi to zaprocentuje, a jednocześnie jakieś nowe kosmetyki wpadną do mojej kosmetyczki. Ja już nie mogę się doczekać.
Co wy sądzicie na ten temat? miałybyście chęć wzięcia udziału w takich warsztatach?

niedziela, 6 maja 2012

Zakupy w Mydlarni u Franciszka

Ostatnio w swoim mieście byłam na małym spacerku i zerknęłam do sklepu "Mydlarnia u Franciszka", gdzie są min. produkty firmy L'Orient. Już wcześniej robiłam małe zakupy w tym miejscu i kilka rzeczy mi się spodobało (min. hit moich ostatnich dni Błoto z Morza Martwego, ale o tym innym razem, bo chcę nabrać do tego tematu dystansu i porządnie je przetestować na sobie zanim napiszę Wam coś więcej - szykuje się za jakiś spory czas porządnego tekstu z tym związanego ;)).
Tym razem wybrałam coś innego, co również mnie kusiło i zachciałam to wypróbować. Bardzo lubię pielęgnację i lubię się z nią paprać, a teraz już powoli zaczynam się na tym coraz to lepiej znać i wiem, co chcę ;). A to najważniejsze.

Zdecydowałam się na dwa produkty:
  1. Maseczkę z glinką Rhassoul - słyszałam o niej wiele dobrego i chcę to dobro przetestować na sobie.
  2. Peeling do ciała żurawinowy "na wagę", był również kawowy, ale to innym razem - już wiem, że ten produkt mi się spodobał, naprawdę ciekawie działa po kąpieli.

Patrząc na zdjęcie poniżej, aż mam ochotę iść i się pielęgnować. Nie da się ukryć lubię się paprać w takich rzeczach ;). Lubię eksperymenty. A mając takie produkty z pewnością mogę się w tej kwestii realizować.
Podobają się Wam te produkty? Miałyście kiedyś z nimi coś wspólnego?
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Pozdrawiam, Lyna_sama

sobota, 5 maja 2012

Moje włosy: Tangle Teezer Compact Styler PINK

Dziś przedstawiam Wam moją Tangle Teezer Compact Styler PINK i troszkę więcej postaram się Wam o niej powiedzieć. Na tyle ile moja "wena" pozwoli ;).
Jeszcze pamiętam jak rok temu miałam wielki problem z początku ze znalezieniem tej szczotki do włosów w internecie, allegro mnie uratowało. Dziś jak szukałam, gdzie można ją kupić natrafiłam nawet na oficjalną stronę Polską, która znajduje się pod tym adresem: http://www.tangle-teezer.pl
Koszt modelu, który mam na tej stronie to: 65zł, wydaje mi się, że sama zapłaciłam bardzo podobnie w tamtym roku. Nie należy do tanich, ale od kiedy ją kupiłam nie żałowałam wydanych pieniędzy na ten włosówy, dla mnie już niezbędny gadżet.
Jak ja trafiłam na Tangle Teezer?
Jak wiadomo w świecie YT - blogowym jest o niej masa informacji i właśnie recenzje tej szczotki do włosów na YT spowodowały fakt, że odszukałam ją na Allegro i zamówiłam. Jako, że często się przemieszczam i tym samym potrzebne jest mi coś do rozczesywania włosów, a są one bardzo wybredne zdecydowałam się właśnie na zakup wersji kompaktowej w kolorze różowy - jakoś wydawała mi się najbardziej przyjazna ze wszystkich do wyboru. Tym samym mała Tangle Teezer trafiła w moje łapki i codziennie towarzyszy w mojej torebce.
Materiał - wytrzymałość
Jest to płaskich, ale w żadnym wypadku nie wpływa to negatywnie na wytrzymałość produktu. Naprawdę miałam tylko jedną stresową sytuację z tą szczotką, kiedy czarna pokrywka za bardzo wgniotła ząbki :), ale wróciły do poprzedniego stanu.
Ogółem uważam, że produkt jest dość dobrze chroniony, na pewno lepiej niż wersja bez takiego wspomagacza. Z pewnością posłuży mi ta szczotka jeszcze dłuuugi czas, gdyby się coś z nią brutalnego działo na pewno Was o tym poinformuję.
Ząbki
Stworzone, ze specjalnego elastycznego tworzywa. Są one różnej długości, co zapewne wypływa jakoś na jakość działania tego produktu. Specjalnie wyprofilowane, aby masowały naszą skórę głowy, nie niszczyły ich, ani nie wyrywały.  Bardzo lubię się nimi czesać, jest to przyjemne i jeśli człowiek dłużej się poczesze działa to znacząco relaksująco.
Efekty, działanie, moja opinia
Jestem bardzo zadowolona, z tego jak Tangle Teezer zajmuje się moimi włosami. Mam dość cienkie włoski i bardzo lubią się kołtunić. Dlatego taka szczotka to dla mnie rewelacyjne rozwiązanie. Zazwyczaj używam jej w ciągu dnia. Nie mam czasu, aby przenosić ją z łazienki do torebki i z powrotem. Dlatego przydałaby mi się druga ;). Ale nie zakupię jej raczej w najbliższym czasie.
Mówiąc o samym działaniu włosy bardzo pozytywnie reagują na nią i faktycznie nie potrzebuję się namęczyć, aby je rozczesać idzie to gładko. Mimo wszystko jak teraz podrosły mi włosy uważam, że czesanie długich włosów tą szczotką może być długie (oryginalny egzemplarz jest podobno większy i wydaje mi się, że może być wygodniejszy).
Zauważyłam, że podczas, gdy czeszę włosy tą szczotką włosy się nie elektryzują, nie wypadają, a przede wszystkim jak mam jakiś mały kołtun to jestem wstanie sobie z nim poradzić, bez zbędnego przypadkowego wyrywania włosów. Co uważam za bardzo duży plus.
Tangle Teezer pomógł mi lekko chodzić przed kąpielą rozczesać włosy wylakierowane po fryzurze weselnej (koku) jaki miałam i dzięki temu łatwiej było mi się pozbyć szamponem tego kilograma lakieru :P. Byłam z niego dumna!
Nie zauważyłam jakiegoś wpływu szczotki za to na połysk włosów, moim zdaniem tu akurat producenci przesadzają ;), na to wpływ może mieć jedynie dobra pielęgnacja włosów, maska, odżywka :).
Czego nam nie wolno, podczas używania Tangle Teezer?
  1. Zdecydowanie nie możemy kłaść szczotki ząbkami w dół, bo mogą się nam zniekształcić.
  2. Za mocno wciskać czarnego spodu, aby nie powyginać szczotki.
  3. Nie rzucać we wszystkie strony świata ;), bo to plastik, za którymś razem może pęknąć.
Plusy:
+ lekka, niewielka i zmieści się do prawie każdej torebki;
+ zdecydowanie jak na moją małą łapkę dobrze się w niej mieści;
+ nie elektryzuje włosów;
+ jest delikatna, nie ciągnie włosów przy rozczesywaniu;
+ rozczesuje włosy bez zbędnego ich targania, nie są tak bardzo męczone jak przez inne szczotki;
+ nie boję się, że powyrywam sobie włosy;
+ można używać i do suchych jak i do mokrych włosów;
+ moim zdaniem również ma fajny wygląd, wybrałam kolor różowy, jak nigdy ;);
+ łatwo się ją czyści z włosów;
+ masuje skórę głowy - jest to bardzo przyjemnie = działanie relaksacyjne;
+ radzi sobie z kołtunami;
+ według mnie jest trwała i raczej tak szybko jej nie zniszczę, a jest już ze mnie prawie rok.
Minusy
- jak za mocno się wciśnie czarną nakładkę można powyginać ząbki szczotki, raz mi się to zdarzyło na całe szczęście jednak wrócił jakimś cudem do poprzedniego stanu;
- cena, cena, cena... nie pamiętam ile kosztowała dokładnie, ok 60zł.
Ocena: 9,5/10
Czy kupię inny typ Tangle Teezer?
Zdecydowanie mam chrapkę na normalną wersję, a nie kompaktową tejże szczotki. Bardzo mnie zaintrygowała i chciałabym móc ją mieć u siebie i sprawdzić, czy jest równie dobra, a może nawet lepsza od swojej mniejszej siostry.

A wy lubicie Tangle Teeze? Macie już w swojej torebce ją? Co o niej sądzicie? Niektórzy uważają to za zbędny gadżet, mnie jednak przynosi wiele dobrego.
Pozdrawiam!

piątek, 4 maja 2012

Ryłko buciki zawitały u mnie :)


Już jakiś czas temu zamówiłam buciki, które uwielbiam. Od razu Wam powiem, ja z obuwiem mam dość spore problemy wynikające z posiadania małej stópki. Moje maleństwo ma rozmiar 34, a mało która firma produkuje, aż tak małe rozmiary. Dlatego jeśli potrzebuję kupić jakieś buty jest to dla mnie istna gehenna.
W tamtym roku dostępny był bardzo fajny, wygodny na co dzień model, który namiętnie używałam i nosiłam. Ale niestety tak je ściachałam (naprawdę baaardzo często je nosiłam), że niestety już nie są takie śliczne i ładne, nadal nadające się do użycia, jednak mama mi je zabrała ;).
Tym samym postanowiłam sprawdzić stronę internetową Ryłko i okazało się, że buciki nadal są dostępne i był mój rozmiar. Tak więc kliknęłam od razu kupuj (niestety taki nawyk, jak widzę rozmiar, to czy te buty są mi potrzebne, czy też nie od razu biorę, bo potem mogę takich nie dostać).

Moja praca bucików to czółenka damskie zrobione z:
  • Materiał wierzchni: skóra licowa - bardzo dobry rodzaj skóry, który praktycznie pasuje do wszystkiego, bardzo lubię ten materiał. łatwo się czyści, dobrze pielęgnowany nie ulega jakość zmianom i przetarciom. Chyba, że będziemy ciągle butami rzucać :P
  • Podszewka i wyściółka: skóra naturalna
  • Rzeczywista wysokość obcasa: 5cm - dla mnie to trochę mało, ale na co dzień jest dobrze, zwłaszcza jak zdarza się, że trzeba gdzieś dłużej chodzić. To dla mnie takie buciki jak znalazł.
Buty są bardzo wygodne, eleganckie i kobiece. Pasują do stroju codziennego, jak i na jakieś wyjście. Moim zdaniem są bardzo uniwersalne. Dostałam również jak zawsze od Ryłko dodatkową parę fleków i tylko czekałam na taką pogodę jaka teraz jest, by móc je wypróbować. Obcas sam w sobie bardzo solidny i nadaje się to wszystkich warunków. Naprawdę wszędzie je nosiłam, na polu na nich też byłam :P.

Cieszy mnie fakt, że przynajmniej niektóre firmy zwracają uwagę na problem małej stopy. Jednak nadal nie rozumiem dlaczego tak mało firm produkuje takie obuwie. Mogę Wam poświadczyć, że małe rozmiary rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. 
Dodatkowo kwestia, która mi przeszkadza to zazwyczaj mały obcas przy małych rozmiarach butów. Przepraszam bardzo, ale naprawdę nie rozumiem po co komu przy stopie rozmiaru 40 obcas 15cm. Ja rozumiem kobiety uwielbiają obcasy, ale przy wysokim wzroście nie jest on aż tak potrzebny. Za to rozmiar 34 rzadko kiedy mają wysokie kobiety. Ja jestem niewysoka i mnie właśnie przydałby się obcas (chyba to normalne, że chcę być wyższa - ładniej wtedy wyglądam). A 5cm to wzrostu mi nie doda. A połowa tych butów takowy posiada. No co najwyżej 8cm. I w czym tu wyjść?
No to na tyle mojego zrzędzenia, jakoś tak mi się dziś zebrało, by na ten temat się wypowiedzieć :). Taki mały odwyk od kosmetyków dzisiaj robię ;). Mam nadzieję, że takie posty Wam nie przeszkadzają. Chociaż chyba nikt monotonii nie lubi.


Kochane, jeśli znacie jakieś sklepy, w których sprzedawane są małe, szczupłe buciki dajcie mi znać. Niestety trudno takie znaleźć. Czasem i 35 dobre, w zależności od tego jak wyprodukowane i wyprofilowane są buty, niestety rozmiar rozmiarowi nie równy.
A wy kochane też macie takie wielkie problemy z obuwiem? Czy tylko ja taka biedna ;)? Jak Wam się podobają moje zdobycze?

czwartek, 3 maja 2012

MAC Pigment Vanilla

 
Pigment MAC Vanilla zawitał u mnie w pełnym opakowaniu już jakiś czas temu, ale nie miałam okazji Wam go zaprezentować. Od kiedy miałam możliwość wypróbowania u Marti odsypki tego małego cuda, zakochałam się w nim na zabój. Dziś mogę Wam zdecydowanie powiedzieć coś więcej i pokazać z bliska. Moja mała miłość, która wcale nie jest taka trudna w obsłudze, tylko trzeba ciut uważać, by jej nie wysypać, ja raz miałam małą kryzysową sytuację, na całe szczęście tylko odrobina się wysypała, a część mogłam jeszcze pozbierać i wsypać ponownie.
Skład pigmentu:
Opakowanie
Moim zdaniem jest bardzo fajnie, dobrze chroni pigment, jest proste, a jednocześnie eleganckie. Patrząc na nie nie musimy sprawdzać, co mamy w środku, bo dokładnie widać jaki to kolor.
Sam pigment jest wewnątrz przykryty małym przeźroczystym wieczkiem, które zapobiega wysypywaniu się pigmentu. Dla mnie to duży plus ;). Chociaż oczywiście jak ktoś bardziej niezdarny żadne zabezpieczenie nie pomoże mu jeśli przewróci pudełeczko :). Tutaj mogę mieć radę, ostatnio na wszelki wypadek, gdybym przewróciła pigment kładę go w miseczce, której używam często do innych mineralnych produktów, bo jest mi wygodniej. Wtedy mam pewność, że jeśli coś rozsypię to większość produktu będę mogła bez problemu wsypać z powrotem.
Czasem tylko brudzi się trochę czarna zakrętka, ale szybko resztki pigmentu można z niej strzepać.
Ilość produktu
Według mnie 4,5g jest to ogromna ilość jak na tak trwały, dobrze napigmentowany pigment (jak to śmiesznie brzmi :D nie mogłam się oprzeć ;)). Zdecydowanie dla profesjonalisty jest to odpowiednia ilość i spokojnie będzie w stanie zużyć ten produkt. Dla osoby, która doraźnie się maluje raczej będzie to niemożliwe. Mimo wszystko w takim pudełeczku jest mi wygodniej, a przede wszystkim bez stresu mogę go używać i nie muszę oszczędzać, dlatego tak często ostatnio wraca w moich codziennych domowych makijażach :).
Trwałość
Nadal uważam tak jak wcześniej, że te pigmenty MAC, które testowałam i pokazywałam Wam w TYM poście są bardzo trwałe. Testowałam je bez bazy (tu miło mnie zaskoczyły i wytrzymały jak na moje oczka długo kilka godzin), na bazie UD i Too Faced bez zarzutu cały dzień i noc. Ani razu mnie jeszcze nie zawiódł.

Swatche robione na sucho
Tak naprawdę dopiero cały jego urok widać na żywo i oczkach. Ale już sam swatch mi się bardzo podoba i zdecydowanie kusi swoim urokiem.
Ocena: 10/10
Zdecydowanie sprawdza się w każdych warunkach, na wszystkie możliwe sposoby na sucho, mokro. Jest ogromnie wydajny. Opakowanie jest przeogromne z tą ilością produktu, dlatego raczej kolejnego opakowania przez najbliższy :P czas nie planuję zakupić. Zdecydowanie to wystarczy mi na baaaardzo długo.
To chyba wszystko, co chciałam Wam dopowiedzieć na jego temat. MACowe pigmenty kuszą bardzo, ale tutaj czasem jednak lepiej inwestować w jakieś odsypki, wtedy wychodzi taniej, a samego produktu starcza na baaardzo długo.
Może kiedyś kupię też inne kolory, ale musi mnie to wtedy zachwycić.
Czy prócz mnie ktoś też jest chociaż trochę zakochany w tym pigmencie? ;). Dajcie znać!

środa, 2 maja 2012

Bańka Mydlana - Stara Mydlarnia Masło Shea do masażu

Już jakiś czas temu zrobiłam małe zamówienie na stronie Bańki Mydlanej. Od dawna planowałam coś kupić u naszej koleżanki, ale ciągle nie miałam okazji, aby to zrobić. Jednak kiedy w końcu odrobina wolnego się znalazła w moim koszyku wylądowało kilka ciekawych produktów.

Zawartość koszyczka:
  1. Stara Mydlarnia - Masło Shea do masażu - Plum & Fig, 80g
  2. Stara Mydlarnia - Hot Chocolate Mask - maska czekoladowa na twarz, szyję i dekolt, 10 g -2x
  3. Stara Mydlarnia - Oriental Maroccan Mask - energizująca maska do twarzy, 7g -2x
  4. Tso Moriri - Błoto z Morza Martwego, 100g  
Wszystkie produkty jak na razie pozytywnie mnie zaskakują. Miałam przyjemność wypróbować min. Hot Chocolate Mask i pachnie po prostu fantastycznie, ale o niej powiem innym razem, bo coś innego zachwyciło mnie bardziej. Mam tu na myśli Masło Shea, które już od dawna samo w sobie bardzo lubię i polecam każdemu, zwłaszcza jeśli ktoś ma wysuszoną skórą. Jako codzienny niezbędnik jestem pewna, że pomoże mu w problemie z suchą skórą i wcale nie jest taki drogi.
Tym razem miałam ochotę wypróbować nie samo Masło Shea, które może kiedyś uda mi się Wam przybliżyć bardziej (ale to wymaga ode mnie zdecydowanie większej uwagi, aby dobrze ten temat zgłębić), a trochę bardziej urozmaiconą wersję masła, które służyć ma nam do masażu. Prócz głownego w tytule składnika w naszej masie możemy znaleźć masło kakaowe, olejek z jojoby, wosk pszczeli, witamina. Czytając to miód mały leje się na serce :). 
Zaznaczam też, że masła używałam tylko i wyłącznie na ciało, ale podobno dobrze działa również i na włosy.
Konsystencja
Masa jest koloru białego, zbita i gęsta (jak na zdjęciu, gdzie lekko ją wydłubałam), z początku w cale nie wydaje się, aby tego produktu było dużo, jednak jest to bardzo mylące. 80gram produktu wystarczy nam spokojnie na kilka, może nawet kilkanaście aplikacji w sumie zdecydowanie zależy to od naszych potrzeb u mnie nie zużywa się zbyt szybko. Wręcz zastanawia mnie czy z tej babeczki coś w ogóle znika ;). Albo ja mam takie zdolności, bo "zjadacz" balsamów ze mnie jest bardzo kiepski.
Po rozgrzaniu w dłoniach masła staje się trochę tłuste i trzeba je porządnie wmasować, aby się wchłonęło.
Jak stosowałam produkt?
Osobiście wieczorem nie chce mi się zrobić zbyt wiele, więc w tym przypadku zawsze nakładałam masło na zimno, chociaż to zimno jest chwilowe, bo wpierw nakładałam odrobinę masła na dłonie, następnie pocierałam je o siebie i wytwarzałam własne ciepło, które rozgrzewało produkt. Tutaj już nakładanie go było dziecinnie proste.
Drugim elementem, który miły jest przy używaniu tego masełka to nasz mężczyzna ;P.
Działanie i efekty
Z efektów tego produktu jestem bardzo zadowolona. Skóra czuje się po takim wieczornym relaksie odprężona i wypoczęta. Gotowa do działania, jak to mówię. Zdecydowanie mogę ten produkt polecić każdej osobie i tej, która ma problemy z suchością skóry, bo niestety wcześniej nie miałam czasu używać nic na ciało i pewne miejsca min. łokcie były przesuszone, a ten produkt momentalnie zadziałał na nie niczym kuracja natychmiastowa i po 2-3 dniach w ogóle nie było widać, bym miała ze skórą jakiś problem. Stopy również są zadowolona z takiego domowego spa. Masełko podtrzymuje ładnie efekt pedicure, który miałam w zeszłym tygodniu.
Dobrze nawilża, ujędrnia, takie mam wrażenia następnego dnia przynajmniej. Jestem zainteresowana, jak będą dłuższe efekty używania tego produktu, ale jak na razie jestem bardzo pozytywnie nastawiona.
Według mnie produkt ten nikomu nie zaszkodzi, nie ma według mnie w sobie nic groźnego, a efekty jakie daje nie da nam nie jeden balsam ogólnodostępny. Tu mamy jednocześnie czystą przyjemność z używania produktu, jak i intrygujące rezultaty. Nawet mojej mamie przypadł do gustu i właśnie porwała mi go, by się nasmarować.
Skład(INCI):

Czyż nie brzmi to przyjemnie czytając taki opis produktu? Mnie zdecydowanie zachęcił.
Plusy:
+ skóra jest bardzo dobrze nawilżona i odżywiona;
+ mam wrażenie, że skóra jest bardziej gładka i przyjemniejsza w dotyku;
+ na drugi dzień rano nie mam potrzeby aplikować niczego, bo skóra nadal jest wypoczęta;
+ ładny, przyjemny delikatny zapach, który kusi;
+ działa przyjemnie relaksacyjne;
+ przystępna cena 13 złoty za taką babeczkę;
+ posiada naturalny filtr UV;
+ produkt jest bardzo wydajny.
Minusy:
- dla niektórych podstawowym minusem będzie, że całe ciało zanim produkt się wchłonie jest lekko tłuste, ale dzięki temu skóra ma się czym "żywić"
- produkt tylko na noc, w ramach relaksu, nie na szybko;
- opakowanie cieszy oko na początku, ale jako, że produkt jest bardzo wydajny od razu nie da się go zużyć (przynajmniej u mnie) i niestety nie do końca czuję się higienicznie zakrywając tylko je folią. Możliwe, że przetransportuję produkt do innego pudełeczka.
Ocena: 9/10
Czy kupię ten produkt ponownie?
Zdecydowanie TAK, jestem zadowolona z niego na tyle, bym była zainteresowana kolejnym opakowanie, z tej serii widziałam jeszcze na stronie Bańki dwie inne babeczki (na stronie producenta są też inne) jedna Guarana & Guava, która też brzmi kusząco, a druga Cupcake, która już w ogóle mnie kusi przeokropnie.
A wy miałyście styczność z tym produktem? Jeśli tak jakie są wasze opinie?
Ja powiem szczerze, że jestem bardzo mile zaskoczona tym produktem, jest świetnej jakości i w 100% zadowolił moje potrzeby, na wesele miałam miłą, gładką i jeszcze bardziej młodzieńczą skórę, z czego byłam zadowolona ja i moja skóra.
Miałyście styczność z produktami Starej Mydlarni? Ja jestem nimi zauroczona jak na ten moment, przypomina mi Polską wersję Lusha ;).
Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...